Jak komisje śledcze zdemaskowały głupotę polityków od ośmiu gwiazdek Czytaj więcej w GP!

Głupota i przypadek

Gdy byłem nastolatkiem, świat polityki jawił mi się jako kraina przebiegłych mędrców, którzy całymi dniami knują piętrowe intrygi, by zwabić swoich politycznych przeciwników w pułapkę.

Nie wykluczam, że tak czasami może być, ale częściej dochodzę do wniosku, że wszystkie medialne awantury to wynik głupoty i przypadku. W „Czterech pancernych i psie” była scena, gdy załoga „Rudego” rozwaliła magazyn z niemiecką amunicją, przestrzeliwując nową lufę swojego czołgu. „Grigorij podjechał, ja wystrzeliłem… no i…” – tłumaczył się pułkownikowi Franciszek Pieczka grający Gustlika. Załoga za brawurowy – chociaż przypadkowy – celny strzał otrzymała medale. Mam wrażenie, że w polskiej polityce nie doceniamy roli przypadku i głupoty. Oto ostatnio Donald Tusk w ciągu trzech dni najpierw uwiarygodnił zeznania jednego ze świadków afery taśmowej, a następnie próbował jego wiarygodność obalić. Najpierw sam wnioskował o komisję śledczą na podstawie doniesień „Newsweeka” o zeznaniach, aby później oskarżyć Zbigniewa Ziobrę o to, że ten gra aferą i atakuje mu rodzinę. Gdyby przyjąć najprostsze rozwiązanie, doszlibyśmy do oczywistego wniosku: „Dziadek Tusk” po prostu nie nadaje się już do polityki. Nie kojarzy faktów. Nie zachowuje czujności. Nietrudno było przecież w tym temacie prognozować rozwój wypadków, wszak o tym, co zeznał świadek „Newsweeka” na temat Michała Tuska, „Gazeta Polska” pisała już lata temu. Inną sprawą jest to, że elektorat nie przyjmie tego faktu. Nadal wierzy, że przecież elity kraju nie da się tak łatwo ograć. Dlatego tworzy się piętrowe konstrukcje, które mają jednak dać oddech i kazać myśleć: och, to jednak był spisek. Politycy bowiem wiedzą, że zabetonowali ten układ już tak, iż mogą wszystko. Żaden zwolennik PO nie przyjmie dzisiaj prostego faktu, że Tusk po prostu obniżył swój intelektualny potencjał. Będą go bronić do ostatniej kropli krwi nawet wtedy, gdy podczas wystąpienia wysika się do kwiatka. Taki mamy klimat.

 



Źródło: Gazeta Polska

Jacek Liziniewicz