Straty, które spowodowały bomby fu-go, były znikome, ale dziś ten pomysł dopracowują Chińczycy. Prace nad balonową strategią Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ChALW) – program LTA (lighter than air) − prowadzą dwa instytuty Chińskiej Akademii Nauk. W ramach koncepcji fuzji wojskowo-cywilnej, która zobowiązuje chińskie firmy i instytuty naukowe do zapewnienia dostępu Komunistycznej Partii Chin i ChALW do specjalistycznej wiedzy i zaawansowanych technologii, te badania są tak naprawdę pod kontrolą chińskiej armii.
Istotny element szpiegowskiego systemu
Mimo że są one prowadzone w tajemnicy, to czasami chińskie media uchylają rąbka tajemnicy I tak we wrześniu 2018 r. wojskowy kanał państwowego nadawcy CCTV poinformował, że z wykorzystaniem balonu stratosferycznego lecącego na dużej wysokości przetestowano pociski hipersoniczne.
Chińskie balony mają więc nie tylko zbierać informacje o kraju, nad którym przelatują. „Financial Times”, powołując się na wojskowego z jednego z krajów azjatyckich, pisze, że jednym z głównych celów strategii balonowej ChRL w ostatnich latach jest zbieranie danych, które pomogą „zwiększyć dokładność radarów pozahoryzontalnych i innych systemów radarowych używanych do namierzania celów w czasie wojny”.
Biorąc pod uwagę doświadczenia historyczne Stanów Zjednoczonych i wiedzę na temat chińskiej strategii balonowej, reakcja administracji Joego Bidena na chiński balon szpiegowski nad terytorium USA powinna być szybka. Nie była.
Oblany test przez USA
Chiński balon pojawił się w amerykańskiej przestrzeni powietrznej 28 stycznia i jak podaje agencja Bloomberg, rząd USA od tego momentu z pewnością wiedział o całym zdarzeniu. Opinia publiczna w USA dowiedziała się o nim dopiero 2 lutego, kiedy to „The Billings Gazette”, lokalna gazeta w stanie Montana, opublikowała amatorski film z lotu balona. Zaraz potem informacja o chińskim balonie latającym nad terytorium USA obiegła cały świat.
Administracja Bidena początkowo przemilczała zdarzenie, bo nie chciała, aby miało ono wpływ na mającą się za moment zacząć wizytę sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena w Pekinie. Ostatecznie wizytę i tak odwołano. Trudno byłoby do niej przekonać Amerykanów, którzy właśnie na własne oczy i nad swoimi głowami zobaczyli agresywne działania Pekinu.
Administracja Bidena nie tylko zwlekała z poinformowaniem opinii publicznej o szpiegowskim balonie z Chin, nie tylko była przez kilka dni przekonana, że pomimo agresywnego zachowania ChRL może wysłać, tak jakby nic się nie stało, swojego przedstawiciela na rozmowy do Pekinu, lecz także zwlekała z podjęciem decyzji w sprawie balonu. Były prezydent Donald Trump, a także m.in. polityk Partii Demokratycznej, sekretarz obrony w Administracji Baracka Obamy Leon Panetta wzywali do jak najszybszego zestrzelenia balonu.
Ostatecznie chiński balon przeleciał nad Pacyfikiem, terytorium Stanów Zjednoczonych (od Alaski po Karolinę Południową) i został zestrzelony dopiero 4 lutego… nad Atlantykiem. Lepszego sukcesu w wojnie informacyjno-psychologicznej Pekin nie mógł sobie wyobrazić. Pokazał światu, że może penetrować przestrzeń nad terytorium USA przez kilka dni, a Waszyngton wydaje się bezradny.
Absurdalne założenie
Co więcej, jak twierdzi Bloomberg, „starając się uspokoić sytuację, urzędnicy administracji podkreślili, że nie jest to pierwszy taki incydent i że podobne działania obserwowano w ciągu ostatnich kilku lat, w tym za poprzedniej administracji”.
Gen. Robert Spalding w swojej książce „Wojna bez zasad” wyjaśnia, skąd taki brak odpowiedniej reakcji Waszyngtonu.
„Kiedy w 2014 r. rozpocząłem pracę w Pentagonie jako doradca ds. Chin dla przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, instrukcje wydane przez administrację Obamy były jasne: nie zamierzamy publicznie robić niczego, co by rozdrażniło Chiny, albowiem relacje z nimi finansowo są zbyt ważne. Narracja była taka, że dwa najpotężniejsze państwa na świecie muszą współpracować, by rozwiązywać największe wyzwania, np. kwestie wyposażonej w broń nuklearną Korei Północnej czy zmian klimatycznych. Taka postawa oparta była na absurdalnej idei, że Chiny chcą rozwiązać te problemy. (Nie, nie chcą.)”.
Generał Spalding opisywał rzeczywistość z czasów Baracka Obamy, ale niewiele zmieniło się za prezydentury Joego Bidena. Choć obecny prezydent USA nazwał Chiny „egzystencjalnym zagrożeniem”, to w jego administracji dość silne są głosy, że Pekin może być partnerem w rozwiązaniu takich globalnych problemów, jak zmiany klimatyczne i pandemia – czyli kłopoty, które zawdzięczamy właśnie ChRL. Taki pogląd, że z Pekinem trzeba współpracować za wszelką cenę, podziela np. John Kerry, pełnomocnik prezydenta USA ds. klimatu.
Współpraca ChRL z Rosją
Ale warto dodać, że bezradność wobec agresywnych działań Pekinu wykazali nie tylko Amerykanie. Dzień po zestrzeleniu przez USA chińskiego balonu Cheng Ming-Dean, dyrektor tajwańskiego Centralnego Biura Meteorologicznego, w wypowiedzi dla tajwańskiej agencji CNA powiedział, że podobne balony jak ten chiński nad USA pojawiały się w przeszłości nad Tajwanem – we wrześniu 2021 r. i marcu 2022 r. nad Tajpej, m.in. nad międzynarodowym lotniskiem Songshan. W czerwcu 2020 r. japońskie media doniosły o pojawieniu się nieznanych balonów w prefekturze Miyagi leżącej w północno-wschodniej części Honsiu. I Japonia, i Tajwan też zignorowały te działania Pekinu.
Rosyjski atak na Ukrainę pokazał, że traktowanie wroga jako partnera handlowego czy politycznego gotowego do wspólnego z Zachodem rozwiązywania globalnych problemów to krótkowzroczność, która prowadzi do tragedii. Ale Zachód powtarza ten błąd w podejściu do Chin.
Gdy Amerykanie dowiadywali się z mediów o chińskim balonie nad ich głowami, do Rosji na rozmowy z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem udał się wiceszef chińskiego MSZ Ma Zhaoxu. Wizyta miała służyć, jak podaje „Global Times”, „pogłębianiu politycznego zaufania” pomiędzy Moskwą a Pekinem. A to, że Rosja może ufać ChRL, Komunistyczna Partia Chin pokazała także, kontrolując swój balon szpiegowski tak, by w drodze do USA ominął on rosyjską przestrzeń powietrzną.
Mamy więc kolejny dowód na zacieśnianie się przyjaźni Rosji i Chin, ale Zachód woli wciąż wierzyć, że Pekin może wywrzeć presję na Putina, by ten zakończył wojnę. Cały czas traktujemy wroga jak partnera.