Reakcje kremlowskich mediów – bo o nie chodzi – nie pozostawiają złudzeń. I tak „Niezawisimaja Gazieta” dowodzi, że wzmacnianie kontyngentu wojskowego USA w Polsce doprowadzi – zdaniem rosyjskich ekspertów – do podwyższenia ryzyka militarnego i spowoduje reakcję zwrotną Moskwy. „NG” uważa, że działania USA wywołują zaniepokojenie Rosji. Tymczasem rządowy dziennik „Rossijskaja Gazieta” pisze, że amerykańskie bezzałogowe statki powietrzne, których eskadra znajdzie się w Polsce, „są porównywalne, jeśli chodzi o parametry, z rakietami średniego zasięgu”. Ocenia także, że „wyniki wizyty prezydenta Polski w Waszyngtonie stały się jeszcze jednym potwierdzeniem iluzoryczności jedności europejskiej, przeciwko której występuje administracja amerykańska”. Oczywiście pisane cyrylicą komentarze Rosjan także należy przecedzić przez odpowiednie sita.
Nie ma jednak złudzeń, że postrzegają oni relacje Polski i USA jako wyzwanie, któremu coraz wyraźniej nie potrafią stawić czoła. Cena bezpieczeństwa nie jest niska, to fakt.
Gdyby było inaczej, nie byłoby wojen. Jak się jednak okazuje, Polskę dziś na przykład o wiele łatwiej stać na zakup samolotów F-35, niż było to w wypadku samolotów F-15, o których nie przypominam sobie, by ktoś mówił, że są nam niepotrzebne. Warto więc przejść obok kampanijnej gadaniny totalnych i posłuchać pomruków ze wschodu. W tej akurat kwestii niezadowolenie stamtąd płynące powinno brzmieć dla nas wyjątkowo przyjemnie.