Neoliberalna monomania („prywatyzować wszystko!”) jest czymś strasznym. Głęboko dysfunkcyjnym, jeśli chodzi o rozwój Polski. Doskonale też tłumaczy, dlaczego po przepoczwarzeniu PRL w III RP, mimo niezwykle pracowitego społeczeństwa i niemałych zasobów, wpadliśmy w sidła półperyferyjnego rozwoju. Staro-nowe elity nie tylko wzięły sobie za punkt honoru uczynić Polskę norwidowską „papugą narodów”. Ich liczne uwikłania i mentalne ograniczenia, a także ślepe zapatrzenie w neoliberalny model gospodarczy uczyniły z Polski na dekady potężny rynek dla cudzych produktów. I kraj bardzo taniej siły roboczej, która pracowała na rozwój i przyszłość innych państw. Logika, wedle której skazani jesteśmy na niemiecki, francuski, amerykański, włoski czy jakikolwiek inny kapitał, nigdy nie pozwoli nam odbudować naprawdę silnego państwa. Ani gospodarki, która będzie dyktować w świecie warunki. Ale widać lepszego losu miliony naszych rodaków nie potrafią sobie wyśnić.
Dysfunkcyjne ograniczenie mentalne
Witold Gadomski na łamach „Wyborczej” domaga się prywatyzacji Grupy Orlen. Może to się wydawać głosem balcerowiczowskiego dinozaura, z którego śmieszkuje nawet młodsze pokolenie publicystów z Czerskiej, ale powinna nam się zapalić czerwona lampka.