Jarosław Kaczyński na ujawnionych nagraniach nie występuje w roli biznesmena, który działa na rzecz powiększenia swojego majątku. „Taśmy prawdy” PO to rozmowy w większości ludzi o sposobie bycia gangsterów.
„Gazeta Wyborcza” robi wszystko, by „taśmy Kaczyńskiego” zrównać z „taśmami prawdy”, na których zarejestrowano rozmowy polityków Platformy. Tych nagrań nie da się jednak zestawić w jednym szeregu, i to z wielu powodów. Po pierwsze, prezes PiS nie rozmawia o sprawach państwowych, lecz o prywatnych – w pełni legalnych – przedsięwzięciach, które nieraz były już obiektem zainteresowania mediów, a dokumenty ich są dostępne opinii publicznej. Nie ma tu zatem nic tajnego. Wszyscy wiedzą, iż spółka Srebrna działa od lat, jakim majątkiem dysponuje i kto jest jej właścicielem. Politycy PO rozmawiali albo o sprawach publicznych – oceniając różne ich aspekty – albo o interesach, ale robionych na majątku publicznym lub nielegalnie. Jarosław Kaczyński na ujawnionych nagraniach nie występuje w roli biznesmena, który działa na rzecz powiększenia swojego majątku. Wielokrotnie podkreśla – zgodnie z prawdą – że nie jest członkiem władz Srebrnej, zasiada jedynie w radzie fundacji, która jest jej właścicielem.
Z tego tytułu jest w oczywisty sposób zainteresowany zakończeniem sporu dotyczącego współpracy, jaką wspomniana przed chwilą spółka podjęła. Wielokrotnie podkreśla, że zależy mu na uczciwym i zgodnym z prawem zakończeniu tej historii. Szuka rozwiązania, ale nie chce zgodzić się na wyjścia budzące jakiekolwiek wątpliwości pod względem prawnym. Dlatego proponuje sąd i deklaruje swoje uczciwe zeznania. Czy w tej sytuacji można było zrobić coś więcej? Przecież gdyby zarząd Srebrnej był fasadowy, a ostateczna decyzja spoczywałaby w rękach prezesa PiS, to po co miałby proponować rozstrzygnięcie sądowe? I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Nawet gdyby spółka wybudowała wieżowiec w centrum Warszawy, to majątek Jarosława Kaczyńskiego nie powiększyłby się z tego tytułu ani o złotówkę. Zostałyby zabezpieczone interesy fundacji Instytut Lecha Kaczyńskiego – w zakresie jej statutowej działalności. Nikt z jej założycieli ani członków rady nie mógłby odnieść z tego korzyści. Wie to każdy, kto ma choćby blade pojęcie o sposobie funkcjonowania fundacji, który reguluje polskie prawo. A teraz „taśmy prawdy” PO. Zarejestrowane na nich rozmowy prowadzą w większości ludzie o sposobie bycia gangsterów – przekleństwa padają po każdym oddechu. Nie ma tam nawet śladu troski o uczciwość – załatwiają sobie stanowiska, spokój od kontroli służb, ustawiają warunki sprzyjające przedłużaniu ich władzy. Taśmy z nagranym prezesem PiS i taśmy polityków PO to diametralnie inne światy. Można sobie nawet zadać pytanie – z którym światem chciałbym mieć do czynienia? W którym można liczyć na uczciwość?