Notowania rządu Donalda Tuska i samego premiera szorują po dnie, biorąc pod uwagę, że to nawet nie półmetek ich aktywności. Przyczyn tego stanu rzeczy jest sporo, a do najważniejszych należą oczywiście brak umiejętności rządzenia, niezrealizowane obietnice, czyli ordynarne oszukiwanie wyborców, jawnie prowadzona polityka niemieckolubna oraz, nazwijmy to w ten sposób, swobodne podejście do prawa, czyli do demokracji i jej bezpieczników. Gigantycznymi drobiazgami z tego obszaru, że się posłużę oksymoronem, są sprawa Sławomira Nowaka i rozporządzanie ustawami przez ministra Waldemara Żurka.
Odpięte bezpieczniki
O ile pierwsza sprawa – czyli umorzenie przez młodziutkiego asesora sprawy korupcyjnej znanego polityka przed rozpoczęciem procesu przy aplauzie samej prokuratury po zmianach personalnych – jest szokującym bezwstydem i bezczelnym napluciem w twarz opinii publicznej, o tyle druga, czyli rozporządzenie Waldemara Żurka znoszące losowanie sędziów, żeby do odpowiednich procesów wyznaczali zaufani w togach – w mojej ocenie – jest prawną, mafijną bandyterką. Cóż, ludzie widzą, że wszystkie najważniejsze bezpieczniki demokracji zostały przez grupę trzymającą władzę wysadzone. Myślę tu między innymi o nieuznawaniu wyroków Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, jeśli się nie podobają władzy, zastraszaniu sędziów przez Żurka i jego prokuratorów, siłowym przejęciu prokuratury jeszcze przez Adama Bodnara.
Ludzie posiadający podstawową wiedzę prawniczą i niepałający nienawiścią do PiS nie mogą tego uznać za normę, tym bardziej że perspektywa zmiany władzy może oznaczać już nie tylko wykorzystanie gotowych mechanizmów bezprawia, wypracowanych przez Tuska, Bodnara i Żurka, ale również zamianę politycznego wahadła w gilotynę. Co trzeźwiejsi członkowie ekipy rządzącej, niemający jeszcze widoków na powyborczą ucieczkę do Europy, myślą o tym z autentycznym przerażeniem. Sami Państwo widzą, że potrzebna była wizerunkowa odsiecz – i do niej wyznaczono kobiety. Skupię się jedynie na trzech posłankach, które – jak wszystko na to wskazuje – zostały do tego procederu wplątane.
Cena węgla
Numer jeden – posłanka Sylwia Bielawska. W krótkim filmiku, który obejrzeć możemy w mediach społecznościowych, widzimy ją i słyszymy, niestety. A mówi: „Doprowadziliśmy do spadku inflacji z 18 proc. do 2,9 proc. Co to oznacza dla ciebie? W 2022 r. tona węgla kosztowała prawie 3 tys. zł. Dziś tę samą tonę kupisz za 900–1500 zł. To realna korzyść, która zostaje w twoim portfelu”. Doprawdy nie wiem, czemu nikt z otoczenia tej pani nie powiedział jej, że bredzi w sposób pozbawiony uroku. Gdyby to inflacja odpowiadała za cenę węgla, to obniżenie jej do prawie 3 proc. w roku 2025 oznaczałoby, że jego koszt byłby oczywiście grubo ponad 3 tys. zł za tonę, a żeby ceny spadły do 900 zł, musielibyśmy mieć przez kilka lat deflację i to na poziomie kilkudziesięciu procent. Niestety to, co tu piszę jest proste, wręcz prostackie, a pani Bielawska, zamiast pomóc Tuskowi, zaliczyła szokującą kompromitację.
Numer dwa – posłanka Małgorzata Gromadzka. Ta pani z kolei nagrała filmik, który niestety wyemitowano, a potem udzieliła wywiadu, który niestety też wyemitowano. W nagraniu hulającym po mediach społecznościowych przekonuje, że zasługą Platformy i rządzących jest obniżenie inflacji z 18 proc. do 2,9 proc. Mniejsza z tym, że zamiast „procent” mówi „procenta”, dość niestety popularny błąd, którego absolwentka prawa raczej nie powinna popełniać. Mniejsza z tym, że pamiętam dokładnie, że Platforma Obywatelska, już kiedy rządziła, za wysoką inflację obwiniła prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego, a teraz, kiedy spadła, po Glapińskim w ich wywodach ani śladu. Problem pojawia się na końcu tego krótkiego utworu wizualnego, gdy posłanka Gromadzka mówi: „Inflacja plądrowała kieszenie Polek i Polaków i za czasów Zjednoczonej Prawicy wynosiła 18 proc., w tej chwili jest to dokładnie 2,9 proc. PKB”. Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy koncept Gromadzkiej. Skąd ona wzięła tu PKB, co produkt krajowy brutto ma tu do rzeczy, z jakiego magicznego powodu się pojawił? Czemu ona o tym mówi? I wreszcie dlaczego nikt z jej sztabu jej nie powiedział, że to bzdura i kręcimy tę kwestię jeszcze raz?
Rozporządzenie zamiast ustawy – bo inaczej się nie da
Kolejną kompromitację zaliczyła w Polskim Radiu 24 (w stanie likwidacji), próbując bronić łamania prawa przez Waldemara Żurka, chociaż – jak sama mówiła – stawianie rozporządzenia ponad ustawą nie zgadza się z porządkiem prawnym. Cóż, nie pomogła tym Tuskowi.
I wreszcie numer trzy – ostatnia, ale nie gorsza, choć dziwaczna na inny sposób, czyli posłanka Marta Golbik. Oto cytat: „Dbamy o zdrowie Polek i Polaków. Dlatego zwiększamy dostępność nowoczesnego leczenia. Od października kolejnych 50 leków zostało objętych refundacją, w tym 22 leki onkologiczne. Wśród refundowanych znalazł się pierwszy trójskładnikowy lek na endometriozę oraz szczepionka na RSV dla osób powyżej 60 lat”. Dobrze, pięknie, tak wspaniała i optymistyczna wypowiedź ma jednak szerszy kontekst, w którym wszyscy tkwimy. To oczywiście dziura w NFZ, wynosząca około 14 mld zł, to przesuwane operacje z powodu braku pieniędzy, to oczekiwanie na wizytę do lekarza specjalisty nawet kilkanaście miesięcy. Każdy, kto miał nieszczęście zetknąć się z państwową służbą zdrowia, słowa Golbik sytuuje między bolesnym szyderstwem a frywolną głupotą. Kompromitacja. Kończąc, mam prośbę do Tuska i męskiej części Koalicji Obywatelskiej. Nie róbcie już tego swoim kobietom.