Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Paweł Rakowski,
06.02.2022 15:00

Czy Katar uratuje Europę przed Putinem?

Poniedziałkowa wizyta w Białym Domu emira Kataru szejka Tamima ibn Hammada Al-Saniego jest istotna dla amerykańskich oraz europejskich problemów i interesów. Prezydent Joe Biden szuka możliwości zastąpienia rosyjskiego gazu na rynkach europejskich (na niemieckim przede wszystkim) dostawami z Kataru.

Katarski gaz jest już obecny w Polsce i po styczniowej wizycie w Ad-Dausze prezydenta Andrzeja Dudy Warszawa będzie poszerzać współpracę z emiratem, który wraz z Iranem dzieli największe wydobywalne złoża gazu na świecie. Gaz z Kataru jest droższy niż rosyjski, ale pozbawiony jest kosztów politycznych, takich jak wpływ Kremla na funkcjonowanie kontrahentów.

Europa – perspektywiczny rynek dla katarskich surowców

Waszyngton zaniepokojony jest dwuznaczną postawą Berlina wobec kryzysu ukraińskiego, który zarazem obnaża stopień zależności Niemiec od rosyjskich surowców i wpływów. Tym samym pojawienie się na rynku europejskim gazu z Zatoki Perskiej mogłoby osłabić Rosję zarówno materialnie, jak i politycznie. Pytanie tylko, czy Europa rzeczywiście skłonna jest na zmianę dostawcy.

Wedle aktualnych szacunków Europa jest marginalnym rynkiem dla Kataru, który dostarcza na Stary Kontynent zaledwie 5 proc. swojego surowca (głównie do Polski i na Litwę). Głównymi klientami Kataru są rynki azjatyckie: Chiny, Japonia oraz Korea Południowa. I dlatego też, zdaniem mediów saudyjskich, Ad-Dauha nie jest w stanie wejść na rynek europejski w związku z długoterminowymi azjatyckimi kontraktami przy już maksymalnym wydobyciu.

Media katarskie z koncernem Al Dżazira na czele nie komentowały ani przed spotkaniem emira Kataru z amerykańskim prezydentem, czy katarski gaz może w najbliższej przyszłości pojawić się na rynkach europejskich, ani po nim. Dziś Katarczycy nie zaprzeczają i nie potwierdzają, chociaż niektóre portale państw europejskich sugerują, że takie możliwości od strony technicznej i logistycznej są osiągalne.

Rozmowy na linii Waszyngton −Ad-Dauha−Teheran

Emir Kataru, szejk Al-Sani wraca do Ad-Dauhy z Waszyngtonu w bardzo dobrym nastroju. Katar i jego krajowy przewoźnik lotniczy Qatar Airways dokończą ewakuację cudzoziemców i działaczy poprzedniej władzy z Afganistanu. Katar, który ma poprawne stosunki z talibami, zamierza być głównym pośrednikiem pomiędzy USA, czy szerzej Zachodem, a nowymi włodarzami w Kabulu. Dodatkowo Katarczycy złożyli zamówienie na 50 samolotów Boeing za 36 mld dol., a amerykańskie media, przychylne obecnej administracji w Białym Domu, określają emirat mianem najważniejszego i najlepszego amerykańskiego sojusznika w Zatoce Perskiej. Zresztą Biden oficjalnie uznał Katar za najlepszego sojusznika spoza NATO i emirat ma ten sam status w regionie dla amerykańskich interesów, co Bahrajn i Kuwejt.

Dobre relacje Kataru z USA nie stawiają emiratu w sytuacji konfliktu z Iranem. Wręcz przeciwnie. Współpraca Kataru z Iranem jest koniecznością, albowiem oba kraje wspólnie dzielą złoża gazu w wodach Zatoki Perskiej. Z tym, że Katar je wydobywa, sprzedaje i jest jednym z najbogatszych państw, a także organizatorem tegorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej, które mają się odbyć z przyczyn klimatycznych w listopadzie i grudniu. Natomiast Iran jest zablokowany, obłożony embargiem i skonfliktowany z większością regionu, a zdaniem antyreżimowej opozycji jedynie pomoc Chin zapobiegła klęsce głodu podobnej do tej, jaka miała miejsce w Korei Północnej. Nie dziwi więc, że wraz z początkiem obchodów 43. rocznicy rewolucji irańskiej na wieży Azadi (jeden z głównych architektonicznych symboli Teheranu) pojawiła się flaga chińska obok irańskiej.

Jeszcze przed odlotem szejka Saniego do Waszyngtonu irański szef MSZ Hosein Amir Abdollahian spotkał się ze swoim katarskim odpowiednikiem. Media zaprzeczają doniesieniom, jakoby Abdollahian chciał przekazać Amerykanom jakiś komunikat pod stołem negocjacyjnym w Wiedniu. Stołem, przy którym siedzą też Europejczycy, Rosjanie i Chińczycy. Niemniej pojawia się dość krępująca wszystkich sytuacja, w której to Iran mógłby stać się pewnym rozwiązaniem. Albowiem skoro Katar z przyczyn obiektywnych nie może wypełnić potencjalnej luki po rosyjskim gazie na europejskim rynku, to dlaczego nie mógłby tego uczynić Iran?

Atak jemeńskich dronów wiele zmienia

Sukces Kataru w amerykańskiej stolicy tradycyjnie budzi pewien niesmak w Rijadzie. Chociaż oficjalnie Katar pojednał się z Arabią Saudyjską i innymi państwami arabskimi rok temu na szczycie w saudyjskim głównym projekcie turystycznym Al-Ula (starożytne miasto Nabatejczyków, ma przewyższać okazałością i wielkością jordańską Petrę), nie zmienia to faktu, że istnieje rywalizacja katarsko-saudyjska, a od zmiany administracji w Białym Domu Saudowie czują się zaniedbywani przez Amerykanów, którzy nie spieszą się z uzupełnieniem zestawów rakiet Patriot na miarę deklarowanych przez Saudyjczyków potrzeb.

Niemniej trzy ataki dronowe na Zjednoczone Emiraty Arabskie przeprowadzone z terytorium Jemenu zmusiły prezydenta Bidena do wysłania w rejon Zatoki F-22 i F-35; Emiraty otrzymały również rakiety Patriot. Co więcej, Biden publicznie zastanawia się nad ponownym uznaniem jemeńskich Huti za frakcję terrorystyczną, mimo że rok temu zdjął ich z tej listy. Media bliskowschodnie dostrzegają mało subtelną różnicę w traktowaniu przez Waszyngton konfliktu w Jemenie w stosunku do Abu Zabi i Rijadu. Choć monarchie ibn Saud i ibn Zajid ściśle ze sobą współpracują, a Dubaj jest tym standardem, do którego zmierza „nowa” Arabia Saudyjska, to ewidentnie silny panuje kryzys w relacjach pomiędzy Partią Demokratyczną a Domem Saudów.
Zdecydowane amerykańskie działania na rzecz obrony Emiratów zdaniem części obserwatorów mają na celu umożliwienie spokojnego transferu surowców z Zatoki Perskiej również w kierunku zachodnim, czemu mogą przeszkodzić rebelianci Huti. Trudno sobie wyobrazić, żeby powiązani z Iranem jemeńscy rebelianci mieli atakować tankowce jadące do Chin czy też infrastrukturę, która obsługuje wydobycie ropy i gazu sprzedawanych na rynki azjatyckie. Dlatego też coraz więcej analityków dostrzega w Jemenie przestrzeń dla rosyjskiej gry, co niespecjalnie dziwi, skoro Moskwa była obecna na tych terenach od początku zimnej wojny. A Kreml w ostatnich latach pokazuje, że wraca tam, skąd wycofać się musiał po 1991 r.

Wizja prezydenta Dudy

Wymuszony powrót biznesowego zainteresowania Zachodu gazem z Zatoki Perskiej jest też okazją do smutnej refleksji nad ostatnią „straconą dekadą” na Bliskim Wschodzie. Już mało kto pamięta lub chce pamiętać, że na początku XXI w. rodziły się śmiałe koncepcje gazociągów i ropociągów idących z Zatoki przez Lewant i Morze Śródziemne do Europy. Z przyczyn geograficznych kluczowa infrastruktura przesyłowa miała przechodzić przez Syrię i jej wybrzeże. Jednak od 2011 r. przez wojnę syryjską, niestabilny Irak, Państwo Islamskie, hegemoniczny Iran stało się to niemożliwe, aby Europa uzyskała nawet hipotetyczną możliwość niezależności od rosyjskich dostawców.

Obecnie, w 2022 r., musimy powrócić do dawno zaniechanych lub wizjonerskich planów, tak jak to zrobił prezydent Andrzej Duda na spotkaniu z katarskim biznesem w Ad-Dausze w styczniu tego roku. Prezydent zasygnalizował potrzebę zbudowania gazociągu do Chorwacji, który w pierwotnych planach miał dostarczać gaz dla Europy Środkowej, ale ostatecznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby Berlin czy Paryż też stały się odbiorcami.

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane