Pamiętam utyskiwania polityków PO z lat 2015–2023, że PiS nie ma wyborców, tylko wyznawców. Teraz role się odwróciły. Partia Donalda Tuska odrobiła lekcję z mediów społecznościowych, antyelitarnego populizmu i szczucia na „tłuste koty”. Dziś to ona ma prawdziwych „silnych razem”, czyli fanatyków. Ludzi, którzy płacą z ochotą horrendalną cenę za swoją fałszywą świadomość klasową.
Im jest wszystko jedno, ile kosztuje kilowatogodzina, czy powstanie CPK i ilu imigrantów trafia do Polski z Niemiec i Białorusi, byleby kochana „władzunia” „dokopała pisiorom”. Ta zaś skwapliwie wychodzi naprzeciw ich oczekiwaniom – czyści instytucje, uchyla immunitety i zgarnia dusery w Brukseli i Berlinie. Ostatnio prestiżową nagrodę dziennikarzy niemieckich otrzymała żona szefa MSZ Radosława Sikorskiego – Anne Applebaum. Wbrew pozorom przełamanie politycznego fanatyzmu wcale nie będzie dla głównej partii opozycyjnej łatwe. Nie wystarczy czekać, aż niezadowolenie przekroczy masę krytyczną. Bierność PiS może co najwyżej pomóc Konfederacji, dziś głównej partii antysystemowej. Partia Jarosława Kaczyńskiego musi raczej zastanowić się nad kapitalnym remontem programowym i personalnym.