Aby nie wyjść na takiegoż ignoranta uruchomiłem swoje prywatne instancje wywiadowcze, by Czytelnikowi naszej Gazety postarać się rzetelnie wyjaśnić sprawę, tak samo jak z Kazachstanem, gdy dowiedzieliśmy się o prawdziwych przyczynach zamieszek – zaniepokojeniu Rosji chęcią udziału tego państwa w tureckim wariancie „Międzymorza”. Przypomnijmy więc, że i Uzbekistan jest członkiem powołanej w Ankarze w ubiegłym roku Organizacji Państw Turkijskich, gdyż prawie wszystkie narody Azji Środkowej to ludy turkijskie, poza Tadżykami, mającymi korzenie perskie. Jak mi wytłumaczył mój taszkencki przyjaciel Furkat Fuzajłow, Uzbecy, Kirgizi i Kazachowie są naprawdę blisko spokrewnieni etnicznie i bez tłumaczy są w stanie się dogadać, podobnie zresztą jak z przyczyną ostatnich zamieszek - Karakałpakami, zamieszkującymi terytorium 20 proc. Uzbekistanu.
Kraj to spory, ze wspaniałymi tradycjami Kokandy, Chiwy i Buchary, do dziś powalających na kolana turystów zabytkami, z największą w regionie liczbą ludności – 35 mln! Karakałpacy ze swoim niespełna milionem stanowią jej niewielką część, ale od wieków cieszyli się autonomią, usankcjonowaną za Sowietów w formie autonomicznej republiki w ramach najpierw Kazachstanu, a od 1936 r. Uzbekistanu, co zachowano i później. Pretekstem do zamieszek, które ponoć przyniosły setki ofiar śmiertelnych, było ogłoszenie przez prezydenta w ramach reform konstytucji zniesienie prawa Karakałpakstanu do wystąpienia z Uzbekistanu.
Był to tylko poboczny pomysł, głównie chodziło o takie zmiany, by Szawkat Mizrijew po zakończeniu obecnej drugiej kadencji mógł na „nowych” zasadach rozpocząć trzecią, potem czwartą… Jego poprzednik, uzbecki gensek Isłam Karimow był prezydentem od powstania niezależnego Uzbekistanu w 1991 r. aż po 2016, gdy śmierć przerwała mu czwartą kadencję. Były premier Mizrijew po zajęciu prezydenckiego fotela rozpoczął ostrożną liberalizację, głównie w gospodarce, co nie przeszkadza w charakterystycznej dla całego regionu oligarchizacji i potwornej korupcji.
Uzbekistan prowadzi nieco zygzakowatą, ale dość niezależną politykę, włączając się do prozachodnich struktur jak sojusz z Gruzją, Ukrainą, Azerbejdżanem i Mołdawią (GUUAM), z którego jednak pod naciskiem Moskwy po 6 latach wystąpił. Po uśmierzeniu zamieszek prezydent Mizrijew odwołał projekt ograniczenia autonomii Karakałpaków, a nie musi się jak kazachski sąsiad obawiać długiej ręki Kremla, bo ta utkwiła głęboko w nocniku na Ukrainie. W kontekście przyjęcia kandydatur Ukrainy i Mołdawii do UE, wcale się nie zdziwię, jeśli osłabły ostatnio GUAM nagle się ożywi, a Uzbekistan znów do niego wstąpi.