10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Co dalej z Italią?

Nieraz pisałem już, że strefa euro to obszar permanentnego ryzyka. Gospodarka przenika się tam z polityką i te obie rzeczywistości wywierają na siebie przemożny wpływ. To zaś potęguję napięcie, które raz na jakiś czas eskaluje do rozmiarów, których nie da się już ukrywać przed opinią publiczną. Z taką sytuacją mamy obecnie do czynienia jeśli chodzi o Włochy.

Państwo położone na Półwyspie Apenińskim to jedna z największych gospodarek w Europie. Nominalne PKB Italii jest czterokrotnie większe od polskiego. To, w największym skrócie obrazuje jaki potencjał tego kraju. Jest jednak jeszcze jedna statystyka, która robi nawet większe wrażenie. To dług publiczny, stanowiący ponad 130 proc. wartości włoskiego produktu krajowego. Jeszcze 10 lat temu było to niewiele ponad 110 proc. Od dawna jednak wysokość tego wskaźnika systematycznie przyrasta. Obok dużych wydatków ma na to wpływ także rachityczny wzrost PKB.

Od momentu wybuchu globalnego kryzysu finansowego w 2008 roku włoska gospodarka rosła w średnim rocznym tempie wynoszącym -0,3 proc. W tym okresie był rok, w którym skurczyła się nawet o 5,5 proc. Przez ten czas, czyli od 2008 do 2018 roku wystąpiły cztery lata, w których włosi zaliczyli ujemny wzrost. W tych zaś, w których był on dodatni, rzadko kiedy przekraczał 2 proc. Innymi słowy, Italia znajduje się w permanentnym marazmie i wiele wskazuje na to, że jeśli nic się nie zmieni, perspektywy wcale nie będą lepsze. Trudno zatem dziwić się włoskim politykom, a tym bardziej włoskiemu społeczeństwo, że ma tego dość. PKB per capita według parytetu siły nabywczej spadło w Italii w latach 2008 – 2017 o 10 punktów i wynosi 96% średniej unijnej. Ludzie odczuwają wyraźnie mniej pieniędzy w portfelach i to w dosyć krótkim czasie.

Chociaż w kraju przeprowadzono działania zmierzające do zmniejszenia wydatków, szczególnie w okresie rządów technokraty Mario Montiego, sytuacja Włoch wcale się nie poprawiła. Stąd wyborczy sukces Ligi Północnej i Ruchu Pięciu Gwiazd. Nowa koalicja zwiększyła wydatki i zmniejszyła dochody, nie oglądając się na wytyczne Komisji Europejskiej. Europejscy urzędnicy uznali, ze działania naruszają zasady wynikające z unijnych reguł fiskalnych. Konsekwencją jest koalicyjny spór między tymi dwiema partiami. Liga chce ciąć wysokość opodatkowania, Ruch zaś domaga się utrzymania transferów socjalnych. W coraz bardziej prawdopodobnej wersji wydarzeń, jaką są przedterminowe wybory, wielkie zwycięstwo odnieść może Liga Północna, a jej lider Matteo Salvini ma duże szanse aby objąć tekę premiera. Nie zakończy to raczej przeciągania liny z Brukselą. Ta nie chce zgodzić się na ograniczenia dochodów publicznych, jakich chce Salvini. Jego idee fixe to wprowadzenie liniowej daniny. Zdaniem lidera Ligi uruchomi to możliwości włoskiej gospodarki, to zaś może poprawić sytuację finansów publicznych.

We Włoszech narasta także frustracja z innego powodu, rządzący zadają skądinąd słuszne pytanie, dlaczego to właśnie Italia ma zostać objęta procedurą nadmiernego deficytu i wynikającymi z niej karami? Są przecież inne kraje Unii, które też mają poważne problemy z finansami publicznymi. I nie spotyka się to z tak radykalną reakcją Komisji Europejskiej. Co ciekawe, swoje trzy grosze postanowiły dołożyć Niemcy, popierając działania Komisji wobec Włoch. To zaś może poskutkować utwardzeniem nad Tybrem stanowiska w kwestii długu. Smaczku całej sytuacji dodaje niedawne głosowanie włoskiego parlamentu, który zdecydował o puszczeniu do obiegu tzw. obligacji rządowych o niskich nominałach. To de facto oznacza emisję alternatywnego do euro pieniądza i może być przygotowaniem Włoch do pożegnania się z unia walutową jeśli naciski na Italię nie zostaną zmniejszone. Finalnie zaś oznaczałoby to prawdziwe trzęsienie ziemi nie tylko dla strefy ale także dla całej Unii. 

Autor jest ekspertem Rady Gospodarczej SWS

 



Źródło: niezlezna.pl

#Włochy

Kamil Goral