Chronić przez zadeptanie

Według oficjalnych danych w 2019 roku TPN odwiedziło 3,9 mln osób. To więcej niż pierwszy narodowy park USA Yellowstone, gdzie w 2020 roku zjawiło się „tylko” 3,8 mln amatorów przyrody. Do tych statystyk należy jednak dodać jeszcze inne dane. O ile TPN to jedynie 211 km kwadratowych, o tyle park amerykański ma tych kilometrów prawie 9 tys. Inaczej mówiąc, w Yellowstone zmieściłyby się 42 Tatrzańskie Parki Narodowe. Presja ludzi i turystów na Tatry jest więc dzisiaj ogromna. Oczywiście TPN jest wyjątkiem w Polsce i to w zasadzie jedyna tego typu placówka, która nie musi być dotowana, ale jednak należy się zastanowić, czy o taką ochronę przyrody nam chodziło. Wydaje się, że dzisiaj zaczyna przekraczać to granice zdrowego rozsądku, a my zaczynamy rodzimą przyrodę po prostu zadeptywać. Nie ma bowiem siły, by turyści nie nieśli ze sobą śmieci, hałasu i gwaru. Oczywiście sytuację mogłyby zmienić akcje promocyjne innych polskich parków narodowych. Tak się bowiem składa, że równie piękne jak TPN są chociażby Biebrzański czy Ojcowski Park Narodowy. Reszta parków jest jednak przez Polaków omijana. Jedno jest pewne. Ochrona przyrody na ustanowieniu parku nie powinna się kończyć. W zasadzie można powiedzieć, że to dopiero początek, a znak jakości ogniskuje zainteresowanie turystów, a tym samym problemy. Jeżeli nie będziemy reagować w porę, to parki narodowe zmienią się w wydmuszkę i komercyjny chłam, gdzie robi się zdjęcia na Facebooka, ale w zasadzie nie da się złapać kontaktu z przyrodą. Dziś z sanktuarium robimy supermarket. Inaczej mówiąc, mieliśmy chronić przyrodniczy Wawel, ale tylko po to, by zrobić z niego Biedronkę.