Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama

Chortycia

Z siedmiu starożytnych cudów świata została tylko piramida Cheopsa, reszta uległa zniszczeniu przez żywioły, trzęsienia ziemi, pożary lub po prostu upływ czasu. A może zostały zniszczone przez Boga jak wieża Babel, jako przejaw pychy ludzkiej? Tak czy owak, by w ogóle zostać wzniesione, musiały mieć z początku krzepkie fundamenty. Czy współczesne próby wzniesienia nowej wieży Babel, jak europejska federacja, mają jakiekolwiek podłoże, czy są budowane na piasku? W spadku po poprzednich budowniczych dostało nam się jedynie pomieszanie języków, a to kiepski materiał na tak ambitne budowle...

Można by rzec, że przecież mamy także doświadczenie, które ustrzeże nas przed dawnymi błędami, ale wystarczy przyjrzeć się sławetnemu „pokojowi trwającemu przez ponad pół wieku”, który ponoć zawdzięczamy zgodnej współpracy państw UE, by stwierdzić, że niczego się one nie nauczyły poza zaklinaniem rzeczywistości. Pokój i dostatek z zachodu Europy został bowiem kupiony w 1945 r. kosztem oddania milionów mieszkańców tej gorszej, środkowo-wschodniej części kontynentu w pacht zbrodniczemu tyranowi z Kremla i narzucenia im nieludzkiego ustroju sowieckiego.

Dwa światy

Nie było wojen, bo napaść sowiecka na Węgry w 1956 r. i na Czechosłowację w 1968 r. to zapewne avant la lettre „ograniczone operacje wojskowe”, na które Zachód nie mrugnął okiem, a wzajemne rzezie Serbów, Chorwatów, Albańczyków i muzułmanów po rozpadzie Jugosławii oraz natowskie bombardowania to w ogóle jakaś niewarta wspomnienia drobnostka, podobnie jak mordowanie przez sowiecką armię w 1990 r. – notabene wysyłaną przez ulubieńca Zachodu, demokratę „Gorbiego” – Litwinów, Gruzinów, Azerbejdżan to po prostu wewnętrzna sprawa Rosji…

Co nam zostało z tych lat? Pseudopaństwo Kosowo, którego utworzenie dało Moskwie pretekst do napaści na Gruzję w 2008 r. i ogłoszenia oderwanych od niej prowincji, Abchazji i Osetii Południowej, niepodległymi państwami, niemoc i kompromitacja ONZ, symbolizowana przez haniebne asystowanie Holendrów w błękitnych kaskach wojsk oenzetowskich przy masowych mordach w byłej Jugosławii. Nikt nie pamięta… A nie, Holendrzy zapamiętali, tylko jakoś dziwnie parę lat temu nagrodzili tych swoich „żołnierzy” wysokimi odznaczeniami za udział w „pokojowym rozwiązaniu” konfliktu!

Pycha i susza umysłów

Aż się narzucają powtarzane teraz w mediach określenia „susza” czy „przyducha”, tylko nie w odniesieniu do gleby czy wód, ale ludzi. Zaiste, nastała jakaś susza umysłów, politycy, zamiast mówić ludzkim głosem, jak te zdychające ryby wypuszczają mętne bąbelki sloganów niemających żadnego odniesienia do rzeczywistości. Bohaterscy Holendrzy ze znacznie większą odwagą i zajadłością niż niegdyś w Jugosławii rzucili się na własnych rolników i jak tak dalej pójdzie, to chyba wezmą sobie za wzór komunistycznego marszałka Tuchaczewskiego, który klęskę pod Warszawą powetował sobie zwycięstwami nad zdesperowanymi buntownikami, rosyjskimi chłopami, ich widłom i siekierom przeciwstawiając czołgi, awiację i gazy trujące.

Przemyślni Niemcy wedle proroctwa Lenina sami sprzedali Rosji gazowy sznur, który ich teraz dławi, a wykonywany obłędny plan jednoczesnego zarżnięcia własnej energetyki jądrowej przypomina fanatyzm wiernych do ostatka Führerowi wyrafinowanych mistrzów strategii w oczekiwaniu na Wuderwaffe. Nie bez powodu w związku ze wspomnianą suszą i przyduchą wylazł z nurtów Łaby słynny „kamień głodu”. To znak: dajcie Moskalom spalić lub ukraść ukraińskie zboże, zarżnijcie własne rolnictwo i energetykę, a zobaczycie na własne oczy, jak wali się już chwierutna wieża waszych nadludzkich ambicji.

Mniej biegli w naukach chrześcijańskich zapytają: „No, ale co się właściwie Bogu nie podobało w tej cholernej wieży? Niechby se budowali!”. Otóż rzecz nie w tym, co budowali, ale po co. Nasza tradycja zniszczenie tej monstrualnej i do niczego nieużytecznej budowli interpretuje jako ostrzeżenie dla człowieka przed przekraczaniem granic dostępnych tylko Bogu. Jak nie pasuje chrześcijańskie, to weźmy żydowskie objaśnienie: rabini uważali budowanie wieży za bunt przeciwko Bogu, a nawet zamiar zabicia Boga. Pewien midrasz opisuje, jak ludzie ze szczytu wieży wypuszczali strzały w kierunku nieba, aby ugodziły Boga...

Forteca Międzymorza

Wojowanie z Panem Bogiem, jak się przekonali bolszewicy w 1920 r., kończy się zgubnym dla nich Cudem nad Wisłą. Więc zamiast znowu wznosić poronioną w zarodku wieżę Babel zbudujmy lepiej coś na naszą miarę i potrzeby – nazwijmy to umownie „Chortycią”. To zniekształcone przez Kozaków słowo oznacza fortecę, a historycznie była to wielka, dobrze ufortyfikowana wyspa na Dnieprze, serce Siczy Zaporoskiej. Zaniepokojonym wszystkim, co ukraińskie, „patriotom” z moskiewskim stemplem objaśniam, że od końca XVI wieku twierdza była obsadzana przez opłacanych ze skarbca Rzeczypospolitej Kozaków rejestrowych, broniących jej powielekroć przed najazdami tatarskimi i tureckimi, póki z ambicji Chmielnickiego nie zdominowała kozactwa obojętna na sprawy państwowe czerń. Ale dziedzictwo nawet takiej dość anarchistycznej wolności okazało się dla Moskwy nie do zniesienia i zostało zniszczone wraz z rozbiorami Rzeczypospolitej – w 1775 r. powracająca z wojny z Turcją armia rosyjska na polecenie Katarzyny II zniszczyła umocnienia Siczy na Chortycy.

A jeśli uczynić z niej wspólny symbol oporu wobec Moskowii, przekształcając uzupełnioną niedawno o Ukrainę naszą inicjatywę Trójmorza w jedną wielką „chortycię” – fortecę, broniącą narodów niegdysiejszej Rzeczypospolitej i ich sprzymierzeńców zarówno przed zakusami wschodniej Ordy, jak i zachodnich federalistów? I tak już, wedle określenia europosła Prawa i Sprawiedliwości prof. Ryszarda Legutki, jesteśmy w ramach Unii, czy nawet całej Europy, ostatnią wyspą względnej normalności, a nawet owa względność na tle innych krajów wygląda na enklawę zaiste dzikiej wolności! Kłuje to w oczy naszych największych „sojuszników”, którym wyrafinowany myśliciel, filozof Legutko, zdesperowany radzi nam pokazać sławetny gest Kozakiewicza. Więc budujmy fortecę coraz mocniejszą, odporną na wstrząsy także wewnętrzne, pozbywając się z załogi twierdzy Międzymorza „życzliwych” obserwatorów Niemców i ich trojańskiego konika Austrii, a jeśli w geopolityce nam nie po drodze, to i bratanków nieskłonnych dziś do szabli przeciw Moskalom. W zamian mamy sojuszników prawdziwych, bo rozumiejących zagrożenia, nauczonych przykładem innych – Gruzji, Naddniestrza – albo już i krwawym własnym, jak obecnie Ukraina.

Fundament twierdzy

Nie potrzeba nam wysokich patronatów, spadkobierców Bismarcka. Chcą budować nową Rzeszę – to bez nas! Idea prometejska marszałka Piłsudskiego sięgała aż po Kaukaz, gdzie rozumiejący jedynie koncert mocarstw we własnym oczywiście wykonaniu Niemcy czy Francuzi widzieli strefę wpływów Rosji. My widzimy kolejnych partnerów Intermarium, okrążających agresywną Ordę od strony czwartego już morza – Kaspijskiego. Jeśli Moskali doprowadza do szału działanie maleńkiej Estonii, która właśnie przystąpiła do ostatecznego zlikwidowania sowieckich pomników, pamiątki wielu dekad rosyjskiej okupacji, to cóż powiedzieć może potężnemu militarnie Azerbejdżanowi, właśnie ostentacyjnie demontującego odwieczne wpływy rosyjskie na Kaukazie?

Nasza wyspa ma już niemal 100 milionów mieszkańców i olbrzymi potencjał gospodarczy. I żadne świnie nie zagonią nas do roboty za frajer na siebie, jak się zdarzyło z nieszczęsnym koniem Boxerem z „Folwarku zwierzęcego” Orwella. Nawet gdy naczelny knur nazwie się Napoleonem czy innym królem Europy. Tam bowiem „niektóre zwierzęta (czytaj: świnie) były równiejsze”, a w naszej „Chortycii” naczelnym hasłem jest to przyjęte przez Sejm w Warszawie podczas hadziackiej próby ocalenia Rzeczypospolitej poprzez ugodę z Kozakami: „Wolni z wolnymi, równi z równymi!”. Chyba lepsze niż „Ruki po szwam” czy „Hȁnde hoch”. Przynajmniej dla naprawdę wolnych duchem.

Reklama