Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Marcin Herman,
16.03.2022 21:47

Błąd dyktatora

Wszyscy zastanawiają się: jak do tego doszło? Jak doszło w Europie w XXI w. do wojny nawet większej niż wojna w byłej Jugosławii przed 30 laty? Jak doszło do wyhodowania potwora? I jak doszło do tak wielkiego błędu Rosji, zarówno militarnego, jak i politycznego?

Czy Putin zwariował? Z pewnością jest zaburzony i wychowany na sowieckiej propagandzie, podobnie jak jego „kremliny”. Wiele wskazuje na to, że jest psychopatą. Ale psychopata w realizacji swoich chorych celów, choć popełnia czyny bestialskie, zawsze ostrożnie kalkuluje, bo boi się kary i zniszczenia przez innych.

Bezkarność i pozory sukcesu 

Putinowi najprawdopodobniej wydawało się, że wszystko ma zaplanowane. Jego trole i boty, napuszczając na siebie na Zachodzie wszystkich na wszystkich, doprowadziły do wystarczającego chaosu i zwątpienia w siebie. Jego agenci wpływu i pożyteczni idioci umieszczeni zostali we wszystkich obszarach sceny politycznej, ideowej i gospodarczej. 

Miał zatem poczucie wpływu, ale, co ważniejsze, także bezkarności. Nigdy tak naprawdę nie został przez Zachód ukarany za swoje zbrodnie – od wysadzenia bloków mieszkalnych w Rosji i ludobójczej drugiej wojny czeczeńskiej po pierwszy atak na Ukrainę i zestrzelenie MH17, a także zamachy nowiczokiem. Sankcje były, teraz to widać, w porównaniu z obecnymi niewielkie. Wciąż był przyjmowany na salonach, budowano Nord Streamy i robiono inne interesy z Rosją. Dostał igrzyska zimowe w Soczi (2014) i mundial (2018). Miał przesłanki, by uważać, że skoro wszystko uchodzi mu w sumie na sucho, może pozwolić sobie na więcej.

Podobnie z Ukrainą. Putin uwierzył, że, jak sam powiedział, „podoba się, nie podoba, będziesz moja, ślicznotko”. Myślał, że rozczarowanie kierunkiem zachodnim i klasą polityczną na Ukrainie przekłada się na rozczarowanie niepodległością. Myślał też, że co prawda NATO dostarczało broń i szkoliło ukraińską armię, ale patrzył na Afganistan i myślał, w czym utwierdzali go ludzie z jego otoczenia, że rozsypie się tak samo jak armia afgańska. To zresztą korespondowało z przekonaniem, że Zachód też niedługo się rozsypie.

Schematy myślowe 

Padł ofiarą schematów myślowych rozpowszechnionych w Rosji. Ponieważ Rosjanie tak naprawdę nie wiedzą, nie czują, czym jest demokracja, to utożsamiają kraj z głową państwa, czyli prezydentem. Jeżeli mają raporty, że prezydent cieszy się 25 proc. poparcia (a takie miewał przed wojną notowania Zełenski), to myślą, że kraj wśród obywateli cieszy się ledwie 25 proc. poparcia. Podobnie np. z Bidenem. Nie rozumieją, że można nie popierać władzy, ale kochać swój kraj. Nie rozumieją, że w demokracji łaska opinii publicznej na pstrym koniu jeździ. 

Nie wziął pod uwagę skali westernizacji Ukrainy w ostatnich ośmiu latach. Na przykład kompletnie nie wziął pod uwagę, jaki wpływ na społeczeństwo ukraińskie miało to, że miliony Ukraińców pracowały na Zachodzie, w dużej mierze w Polsce. Ta wymiana ludności między Ukrainą a Zachodem była statystycznie o wiele większa niż przepływy ludności w ramach ZSRS, gdy obowiązywały paszporty wewnętrzne i nie można było tak łatwo poruszać się między republikami.

Uwierzył też w propagandę rosyjską i sowiecką, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród. 400 lat Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej uznał za niebyłe. Uwierzył, że rosyjskojęzyczność oznacza poparcie dla Rosji, choć każdy wie, że de facto rosyjskojęzyczny jest nawet prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Przecież jego występy kabaretowe były też po rosyjsku i przez kilkanaście lat robił karierę w Moskwie. Rosjanom nie mieści się w głowie, że można mówić po rosyjsku, znać Rosję, mieć kontakty z Rosją, a jednak być patriotą innego kraju.

Nikt nie powiedział dyktatorowi prawdy 

Putin to już w sumie starszy człowiek. Wiemy, że praktycznie nie używa internetu, ani w formie smartfona, ani komputera. Jego administracja codziennie dostarcza mu starannie dobrane, pod jego gusta, wydrukowane artykuły z internetu. Wyciągał więc wniosek, że cała Rosja, ba, prawie cały świat go rozumie i popiera, że nawet w tych przebrzydłych Stanach ma swoich ludzi, którzy w odpowiedniej chwili mu pomogą.

Na początku swojej prezydentury był prawdopodobnie jednym z wielu podejmujących decyzję. Można powiedzieć, że był rodzajem prezesa w korporacji czekistów i oligarchów. Ale z czasem zdobył sobie taką pozycję jak Stalin i stał się dyktatorem. Zmusił do odejścia i emigracji (zewnętrznej lub wewnętrznej), złamał albo pozabijał wszystkich, którzy w jego mniemaniu mu zagrażali, a w rzeczywistości byli na tyle inteligentni i odważni, żeby mówić mu prawdę. Gdyby znał prawdę, podejmowałby bardziej racjonalne decyzje. Ale w jego Rosji to było niemożliwe. Ponadto Putin nigdy nie interesował się praktycznie wewnętrzną sytuacją w Rosji, w sensie gospodarki czy opieki zdrowotnej. Los Rosjan był mu obojętny, chyba że trzeba było opanować przejawy niezadowolenia społecznego. Zawsze zajmowały go rysowanie map, sianie chaosu za granicą, zabijanie, prowadzenie „operacji specjalnych”, pisanie artykułów pseudohistorycznych uzasadniających obecne agresje i roszczenia, no i przede wszystkim jego własny interes. 

Rosja stawała się tymczasem kolosem na glinianych nogach. Spadały wszelkie wskaźniki gospodarcze, demograficzne, zdrowotne. Pieniądze z wysokich cen nośników energii były rozkradane albo źle ulokowane. Mimo wszystko to jakoś musiało do niego dotrzeć, że jeżeli czegoś nie zrobi teraz, Rosja popadnie w kryzys i może stracić władzę, a może coś więcej. Myślał więc, że wynalazł sposób na ucieczkę do przodu.

Błędne przesłanki, błędna decyzja 

I tak sformatowany Putin z wybuchem pandemii sam właściwie zamknął się w izolacji. Dopuszczał do siebie coraz mniej ludzi. Coraz mniej wychodził na zewnątrz. Jego obsesje narastały, utwierdzał się w swoich przekonaniach i iluzjach. Produkował te sążniste artykuły o nazistach na Zachodzie i Kijowie, „matce miast ruskich”. Podjął decyzję, ale w zasadzie sam, i poinformował o niej wąskie grono.
I tak nadszedł 24 lutego. Okazuje się, że Ukraińcy zauważyli to ciągłe pisanie o Kijowie i przygotowali dobrze obronę swojej stolicy.

Okazuje się, że nic z tego, co Putin myślał o Ukrainie, nie było prawdą, były to iluzje i życzeniowe myślenie. Sądził, że będzie to wyglądać jak inwazja na Czechosłowację w 1968 r., w najgorszym razie jak inwazja na Węgry w 1956 r. Lub że będzie to jak pierwsza faza inwazji na Afganistan, ale bez późniejszego oporu. Wkroczą, zabiją prezydenta (ile głów państw, a nawet Kościoła próbowały ZSRS i Rosja zabić albo zabiły w ciągu ostatnich 80–90 lat!) i ustanowią kontrolę. Myślał, że armia rosyjska jest potężna i nowoczesna – spływały do niego raporty, że dzięki gigantycznym nakładom w ostatnich kilkunastu latach (4 proc. PKB i 20 proc. wydatków budżetowych) rośnie w siłę. Jak się okazało – wszyscy widzą poza Rosjanami. 

Myślał, że przerażeni i zszokowani Ukraińcy (bo myślał, że nie spodziewali się pełnoskalowej inwazji) sami się od razu poddadzą. Myślał, że Zachód zareaguje sankcjami na tyle słabymi, że Rosja z rezerw i planowanego „suwerennego internetu” sobie poradzi. Okazało się, że może politycy na Zachodzie są zdemoralizowani, ale nie wojskowi, którzy wiedzieli, co robić. Okazało się, że opinia publiczna na Zachodzie nie jest tak głupia, jak się wydawało. Okazało się, że generalnie cywilizacja zachodnia nie jest zgniła, jak się wydawało nie tylko Putinowi.

I teraz jest patowa sytuacja. Wiemy jedno – do Putina wciąż nie dociera rzeczywistość. Powiedział, że Zachód to „imperium kłamstwa”, więc chyba naprawdę nie wierzy w to, jak zła jest sytuacja dla Rosji. Będzie więc więcej śmierci i zniszczenia. Ale na koniec optymistycznie – nie sądzę, że Putin doprowadzi do nuklearnej zagłady. Psychopaci nie chcą zginąć. To tchórze. On do końca będzie próbował się wywinąć. Ale jego koniec nastąpi niedługo.
 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane