To, co wyczynia w ostatnich dniach Izrael, to przekroczenie granic, których nie powinien przekroczyć żaden cywilizowany kraj. Skandaliczny atak na nowelizację kodeksu postępowania administracyjnego, mającego ukrócić dziką, przestępczą pseudoreprywatyzację, to nie tylko ostentacyjny przykład wtrącania się w sprawy obcego państwa.
Dodatkowo mieszając w to kwestię Holokaustu, uderzając w tony, że oto zagrożona jest prawda o Zagładzie – Izrael robi coś dużo gorszego. Cynicznie wykorzystuje miliony pomordowanych przez Niemców Żydów, by ugrać swoje małe gierki polityczne. Po pierwsze, prowadzi w ten sposób do kompletnego wypłukania tego koszmarnego wydarzenia historycznego z treści. Państwo, które pierwsze powinno stać na straży pamięci o tej tragedii, używa Holokaustu jako narzędzia wpływu i osiągania swoich interesów. Po drugie, sugerując, że Polska usiłuje fałszować i wybielać swoją historię, po raz kolejny, znów czysto instrumentalnie, wyciąga największe działa, oskarżając Polskę o niemieckie zbrodnie. Obie te rzeczy prowadzą do jednego: zafałszowania i zniszczenia pamięci o Zagładzie. Tym samym Izrael staje się odpowiedzialny za Kłamstwo Oświęcimskie, ulubioną broń antysemitów. Zresztą ciężko nie odnieść wrażenia, że czasem mamy tu do czynienia z jakąś dziwną formą sojuszu. Bowiem patrząc z boku na ten atak, wydaje się, że Izrael robi właściwie wszystko, by antysemityzm możliwie rozbuchać. By Konfederacja miała jednak powyżej 10 proc. Niemniej trzeba pamiętać, że niezależnie od obrzydliwych posunięć władzy w Izraelu, próba rozciągania odpowiedzialności za to na wszystkich Żydów jest fałszem. Próba obrażania całej grupy etnicznej tylko dlatego, że rząd Izraela to cyniczni politykierzy, jest nie tylko absurdalna, lecz jest także wyrazem nienawiści, która tylko szuka pretekstu, żeby się ujawnić, a która istniała na pewno długo przed skandalicznymi poczynaniami Lapida. To zresztą swoista pułapka, bo poddając się tej nienawiści, stajemy się właśnie tacy, jakimi dzisiaj opisują nas politycy izraelscy.