Niby, pisząc za Albertem Einsteinem, „życie można przeżyć na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby cudem było wszystko”, ale jednak za każdym razem bawi mnie oderwanie od rzeczywistości celebrytów. To jednak nie jest najważniejsze. Swoim wpisem Wolszczak udowadnia, że po prostu nie wie, jak działa komunikacja miejska. Tak się bowiem składa, że aplikacje, w których można sprawdzać rozkłady jazdy, liczą sobie już mniej więcej tyle co smartfony i przestały być nowością kilkanaście lat temu. Celebrytka nie ukrywa zresztą we wpisie, że uwielbia jeździć samochodem. Nie przeszkodziło jej to jednak pozwać Skarbu Państwa za to, że… w Polsce jest smog.
Hipokryzja? Nieee. Takie postawy to immanentna część ekologicznego trybu życia, który musi być pełen sprzeczności. Dlatego eksperci od klimatu wciskają Polsce elektryczne samochody, choć przecież doskonale wiedzą, że jest to klimatycznie szkodliwe, biorąc pod uwagę, że prąd pochodzi z węgla. Bez hipokryzji nie dałoby się wytłumaczyć również potrzeby montowania paneli, których działalność w Polsce przyczynia się do wzrostu emisji CO2. Co jednak ułatwia Wolszczak i innym działanie. Ano prosta rzecz. Nie myślą oni o tym, co sami mogą zrobić, ale o tym, co robić muszą Państwo. Ich na wakacje na Malediwach zawsze będzie stać.