Jak to możliwe, że taki człowiek został członkiem Rady Nadzorczej Wojskowych Zakładów Elektronicznych, kontrolowanej przez Skarb Państwa spółki zbrojeniowej, realizującej wraz z amerykańskimi koncernami program systemu antyrakietowego średniego zasięgu? Grobelnego miał rekomendować lewicowy beton, a konkretnie Janusz Zemke, postkomunistyczny polityk lewicy – w okresie rządów Leszka Millera wiceminister obrony narodowej. Rada ds. spółek, która powinna weryfikować nominacje do rad nadzorczych, wszystko tylko przyklepała. Podobnie jak wiele innych nominacji z klucza partyjno-towarzyskiego, o których wkrótce w „Gazecie Polskiej” i Telewizji Republika. A przecież liderzy koalicji 13 grudnia z Donaldem Tuskiem na czele przekonywali, że będą transparentne konkursy, a na czele spółek staną niezależni fachowcy.
Betonowe układy partyjne
Historia z Henrykiem Grobelnym, negatywnie zweryfikowanym esbekiem po kursie KGB w Moskwie, to kolejny przykład, że w dzisiejszym układzie rządowym „uśmiechniętej” koalicji nie liczą się kompetencje, ale partyjne układy.