Przydomek „Bayraktar” nie ja sobie wymyśliłem, ale nadali mi go sami Czytelnicy w komentarzach pod e-wydaniem „Codziennej”. Chyba jednak nań zasłużyłem, gdyż bodaj jako pierwszy poza fachowymi portalami o wojskowości zwróciłem uwagę na kluczową rolę tych tureckich dronów bojowych w odwojowaniu przez Azerbejdżan okupowanych przez Ormian terenów Karabachu.
Współpraca wojskowa z Ukrainą
Była to wszakże wojna tak od nas „daleka”, że z trudem przekonywałem Polaków, iż zwycięstwo Azerów nad Armenią, odgrywającą na Kaukazie co najmniej od 200 lat rolę rosyjskiej V kolumny, ma znaczenie także dla Europy, bo każde osłabienie imperium Moskwy jest dla nas korzystne.
Już w trakcie agresji rosyjskiej na Ukrainę zwracałem uwagę, że klęski „drugiej armii świata” powodują zachwianie się władzy Moskwy nie tylko na Kaukazie, lecz także w Azji Środkowej, gdzie za przykładem Azerów na prawdziwą niepodległość wybija się coraz śmielej Kazachstan, olbrzymi i bogaty w surowce kraj, dotychczas bezlitośnie wysysany przez Rosję.
Dziś już powszechnie znanych w świecie z mistrzowskiego ich używania przez braci Ukraińców, ba, wręcz sławnych, bo wpisały się do kultury masowej wspaniałą pieśnią „Bayraktar”! W fantastycznie zrobionym klipie refrenowi z dwukrotnie powtórzoną złowieszczą nazwą towarzyszą efekty działania – wybuchające rosyjskie tanki. Z lubością co rano słucham tej pieśni, otwierającej program Michała Rachonia w TVP, i tak mi zapadła w serce, że aż zyskałem owo miano „Redaktor Bayraktar”, które półżartem przyczepiłem do nazwiska i będzie tam, dopóki redakcja nie straci poczucia humoru.
Ale nie samym Bayraktarem Ukrainiec żyje, a braki zwłaszcza w artylerii ciężkiej i rakietowej z trudem są łatane na bieżąco dzięki pomocy sprzętowej USA, Wielkiej Brytanii, no i Polski. Nasze kraby z przeszkoloną dyskretnie zawczasu ukraińską obsługą sprawują się na froncie świetnie, podobnie jak groza rosyjskich śmigłowców – nasz Piorun.
Polski jednak nie stać na obdarowywanie Ukrainy swym najnowocześniejszym sprzętem, dlatego ogłoszenie kontraktu o wartości ok. 3 mld zł na dostawy kolejnych armatohaubic Krab świadczy o przejściu na nową formę współpracy wojskowej z walczącym o byt państwowy sąsiadem. Jest to pokłosie wydarzenia o tak wielkim znaczeniu historycznym, że w tzw. bieżączce informacyjnej nie zostało do końca właściwie ocenione. Mowa o niedawnym kijowskim wspólnym posiedzeniu rządów Ukrainy i Polski, którego decyzje mogą w nieodległej przyszłości całkowicie zmienić układ sił nie tylko w naszym regionie Europy, ale w skali całego kontynentu, a może wręcz świata.
Nowa równowaga sił w Europie
Nie przesadzam! Zredukowanie wskutek powstania sojuszu polsko-ukraińskiego Rosji do roli niegroźnego państwa prowincjonalnego stwarzałoby wszak zupełnie inną pozycję Zachodu, a właściwie USA, wobec zagrożenia chińskiego. Skorygowałem ten „Zachód”, bo poza stałym brytyjskim sojusznikiem Ameryki kluczowe państwa zachodnioeuropejskie w oczywisty sposób są w istocie sercem i biznesem po stronie Moskwy, natomiast wobec Polski, a coraz bardziej otwarcie także wobec Ukrainy prezentują w istocie postawę wrogą.
Co nam po takich „sojusznikach natowskich”, jak zamierzająca się ponownie wymiksować z Paktu Francja, która nawet własnych postkolonialnych interesów w Afryce nie potrafi uchronić przed ekspansją Moskwy? Już nie mówię o usiłujących tworzyć pod flagą UE swoją IV Rzeszę Niemcach, może nadal liczących na uruchomienie jednak Nord Streamu 2, pomnika odwiecznej prusko-rosyjskiej współpracy w dzieleniu Europy na strefy wpływów.
Wyzwalanie się Polski spod dyktatu mocarstw europejskich idzie opornie, dlatego tak ważne było jednoczenie przez nią wokół idei większej suwerenności państw środkowo-europejskich w Inicjatywie Trójmorza. Zdominowana przez opcję proniemiecką Ukraina odrzuciła zaproszenie w 2016 r., co dziś próbuje w trybie przyspieszonym naprawiać administracja prezydenta Zełenskiego.
Procesy integracyjne Trójmorza przyspieszyły, a dzięki temu, że 9 z 12 jego członków zacieśnia więzy stricte militarne w ramach Dziewiątki Bukareszteńskiej, sama inicjatywa nieuchronnie przekształci się w sojusz polityczno-wojskowy, eliminując wątpliwych członków, jak neutralna, czyli ignorująca NATO Austria, w istocie stróż interesów niemieckich, czy nawet Węgry, grające dziś przeciw wspólnemu interesowi krajów naszego regionu.
10 czerwca odbędzie się szczyt Bukareszteńskiej Dziewiątki, której przywódcy spotkają się wkrótce potem, 20 czerwca, na szczycie Trójmorza i bez wątpienia zajmą się głównie kwestią przyjęcia do niego Ukrainy. W spotkaniu w stolicy Łotwy weźmie udział zdalnie prezydent Zełenski i wszystko wskazuje na to, że klątwa Rygi, gdzie w 1921 r. w haniebnym traktacie zawartym przez endeków z Sowietami, jak pisał przyjaciel Piłsudskiego Tadeusz Hołówko, „opuściliśmy Ukrainę i zdradziliśmy Petlurę”, zostanie teraz przezwyciężona.
Niezależnie bowiem od podpisanych w Kijowie licznych umów między Polską a Ukrainą o współpracy na wszystkich polach, zwłaszcza zaś w sferze wojskowości, włączenie tego (mimo zniszczeń wojennych) mającego olbrzymi potencjał kraju do szerszej struktury regionalnej, mającej oczywisty cel zabezpieczenia jej członków zarówno od roszczeń Moskwy, jak i Berlina, zmieni radykalnie balans sił w Europie na naszą wspólną korzyść. Sama oś Warszawa–Kijów to obszar 925 tys. km kw., 80 mln ludności, 500 tys. wojska, z dostępem do dwóch mórz.
Podajże rękę Kozakowi
Mój internetowy przyjaciel, ukraiński ekspert z Centrum Studiów Politycznych „Doktryna” Anatolij Kurnosow (nawiasem mówiąc, świetny tłumacz polskiej poezji), w swoim artykule napisał: „Musimy pogłębić strategiczne partnerstwo między naszymi państwami. Taki sojusz ma wszelkie szanse na zbudowanie silnego regionalnego bloku państw, który przeciwstawiłby się zagrożeniu ze Wschodu i przemawiałby jednym głosem w dialogu z Zachodem. Stałby się on znaczącym graczem na skalę europejską i światową oraz ważnym elementem nowej globalnej architektury bezpieczeństwa.
Ta wojna i prawdziwe braterstwo, objawione nie w słowach, ale w czynach, już wcześniej pokazało milionom ludzi, jak bliscy i potrzebni jesteśmy sobie nawzajem. W paradoksalny sposób stwarza to ogromne możliwości współpracy w naszym regionie. Jeśli znów je zmarnujemy, to będzie nasz strategiczny błąd, innej szansy może nie być”.
„Prawdziwe braterstwo” – tak był zatytułowany jeden z moich ostatnich artykułów… Cóż można do tych słów dodać? Chyba zamiast tradycyjnego „Bayraktar!” strofę ukraińskiego wieszcza Tarasa Szewczenki z wiersza „Do Polaków”, wyrytą także na jego warszawskim pomniku: „Podajże rękę Kozakowi/I serce swe do niego przychyl,/I razem w imię Chrystusowe/Odbudujemy raj nasz cichy!”.