Zwłaszcza że dzicz w rosyjskich mundurach była silna wobec słabych. Ich skorumpowani, a po części niewydarzeni dowódcy „szli na masę”: ludzi i żelaza. Gdy ta przewaga przestała działać, panika przekroczyła punkt krytyczny, przynajmniej w rejonie ukraińskiej kontrofensywy. I nagle objawiła się cała słabość tej wojskowej zbieraniny. A nie stać ich, by za każdym zagonem ustawić dziś współczesnych enkawudzistów z dyscyplinującymi kulomiotami. Rosja skutecznie roztaczała przed Zachodem nimb „drugiej armii świata” i geopolitycznej potęgi, z którą zawsze trzeba ostrożnie. I w Polsce przez lata strach przed nią był paraliżującą głupotą. Ukraińcy to wykazali.