Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Paweł Rakowski,
01.06.2022 17:00

Asad nie pomoże Putinowi

Jak donoszą zachodnie agencje informacyjne, opierając się na podstawie danych wywiadu, do Rosji z Syrii miało przyjechać 50 ekspertów od bomb beczkowych znanych z czasów wojny domowej w Syrii. Bombami beczkowymi (beczki z ładunkami wybuchowymi, a niekiedy i z gazem lub śmiercionośnymi chemikaliami) żołnierze Baszszara al-Asada bombardowali z helikopterów miasta i wsie, które wypowiedziały reżimowi posłuszeństwo. Takie bomby zrzucano na takie miasta, jak Hama, Homs, Rakka czy Aleppo. Istnieje wiele udokumentowanych przypadków, w których to za pomocą tych bomb reżim atakował cele cywilne.

Bomby beczkowe miał opracować na potrzeby wojny syryjskiej alawicki generał Suhajl al-Hasan, ulubieniec Kremla, który w przyszłości mógłby zastąpić Baszszara al-Asada, jeśli ten przestanie być potrzebny Moskwie lub zmieni się polityczna koniunktura.

Przygotowania do walk miejskich

Specyfiką wojny w Syrii (w kraju górzystym i pustynnym) były walki miejskie. Opozycja antyrządowa, a także islamiści z Państwa Islamskiego czy syryjskiej Al-Kaidy (Jabat Al-Nusra) barykadowali się w dużych metropoliach, które później armia rządowa przy pomocy Rosjan, libańskiego Hezbollahu lub Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej niszczyła, mordując setki tysięcy ludzi, m.in. przy użyciu bomb beczkowych.

Uważa się, że Rosjanie mieliby zastosować tę broń wobec pozycji armii ukraińskiej i obiektów cywilnych. Niezależnie, od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę media informowały o tym, że Rosjanie chcą zorganizować legion arabskich najemników, głównie Syryjczyków i weteranów wojny domowej w Syrii. Ci ludzie mieli wykorzystać swoje doświadczenie w walkach miejskich. Rosja od początku pokazywała, jak bardzo brakuje jej piechoty, która mogłaby się bić z armią ukraińską w przestrzeni miejskiej. Ten legion arabski miałby brać udział w walkach o Charków czy Kijów.

Eksperci są zdania, że Putin potrzebuje mięsa armatniego i wobec bohaterskiej postawy armii ukraińskiej ten legion arabski miałby ułatwić ludobójcze praktyki, znane z frontów wojny domowej w Syrii. Rosja, tak jak to robiła od 2015 r. w Syrii, szykuje się do eksterminacji wielkich ukraińskich metropolii, tak aby w walkach zginęło jak najwięcej ludności cywilnej. Ta taktyka ma terroryzować i łamać opór. Coraz więcej obserwatorów zaczyna dostrzegać podobieństwo pomiędzy wojną na Ukrainie i w Syrii.

Syria pomiędzy Moskwą a Teheranem

Wedle szacunków w 11-letniej wojnie w Syrii zginęło ponad 600 tys. ludzi, a prawie 12 mln zostało uchodźcami. Rosja od początku wojny domowej w tym kraju wspierała reżim Asada, który stanowił ówcześnie jedyną ostoję kremlowskiej polityki bliskowschodniej. Rosja od czasów sowieckich miała zardzewiałą bazę w nadmorskim Tartus, która zyskała na znaczeniu wraz z pierwszymi szacunkami złóż gazu w basenie Morza Śródziemnego. Poza tym Moskwa od 2008 r. torpedowała wszelkie inicjatywy gazo- i ropociągów, które miały iść z Zatoki Perskiej przez Syrię do Turcji i Europy. Przez to Asad stał się niejako zakładnikiem rosyjskim, mimo że bliżej mu do Iranu, dla którego Asad w Damaszku jest gwarantem ekspansji w Iraku, Libanie, a także w Palestynie.

Nie dziwi też to, że Rosjanie, oficjalnie zaangażowani w Syrii od 2015 r., nie inwestują w zrujnowaną syryjską gospodarkę i w siły zbrojne Asada. W przeciwieństwie do Iranu, który w Syrii buduje szkoły (w których obok portretów Asada wiszą też wizerunki Chomeiniego), placówki zdrowia, a także husseynyje – szyickie domy nauki i spotkań, bo od 2011 r. liczba szyitów w Syrii w tajemniczy sposób wzrosła o kilkaset procent.

Od 2021 r. zaczyna pomagać też Syrii kapitał z Emiratów Arabskich, dzięki czemu Asad może mieć dolary na zakup rosyjskiego zboża i żywności. Rosjanie stacjonują głównie w północnej Syrii. Szacuje się, że rotacyjnie przebywa tam 5–6 tys. wojskowych, jednak wraz z agresją na Ukrainie Kreml musi ściągać stamtąd żołnierzy, którzy mają być lepiej wyszkoleni i wyposażeni niż siły wysłane w pierwszym rzucie.

Wyraz wdzięczności za rosyjską pomoc

Pierwsze informacje (z samego początku wojny na Ukrainie) o tym legionie arabskim mówiły, że 16 tys. Syryjczyków zgłosiło chęć wzięcia udziału w wojnie nad Dnieprem. Podejrzewano, że Rosjanie zamierzali wysłać ten legion arabski do walk o Charków czy Kijów, po czym miała nastąpić kolejna fala uchodźców – arabskich dezerterów, którzy ruszyliby na Europę, w tym do Polski. Ten legion miał być wyrazem „wdzięczności” ze strony Baszszara al-Asada za rosyjską pomoc w walce z opozycją i z islamistami. Do wyjazdu na Ukrainę miały szykować się syryjskie milicje z północy kraju, w których służyli też syryjscy chrześcijanie i szyici. Tym samym syryjski reżim chciał wzmocnić swoją kontrolę nad tym obszarem, jako że większość z milicji w północnej Syrii jest bardziej podporządkowana Rosjanom niż reżimowi w Damaszku. Albowiem chociaż oficjalnie Asad kontroluje ponad 80 proc. kraju, to realnie duża część syryjskiego interioru rządzona jest przez różne milicje, które najczęściej za pośrednictwem Rosjan wróciły na listę płac Damaszku. Dla syryjskich najemników Moskwa miała przeznaczyć specjalny budżet, a sam przyjazd takiego legionu miał pokazać poparcie dla Rosji ze strony świata arabskiego i muzułmańskiego.

Jednak po 90 dniach wojny na Ukrainie Rosjanie muszą zamknąć punkt werbunkowy w Damaszku. Na 16 tys. zarejestrowanych kontrakty podpisało tylko 50 Syryjczyków, których zachęcił dodatek 7000 dol. (równowartość 10-letniej pensji w Syrii). Wbrew wcześniejszym zapowiedziom Syryjczycy nie chcą umierać na Ukrainie. Ma to związek z sytuacją armii rosyjskiej na froncie. Bliski Wschód bowiem zaczyna dostrzegać to, że wbrew rosyjskiej propagandzie, bardzo popularnej w tym regionie, to Putin przegrywa na Ukrainie. A udział w przegranej wojnie miał ostatecznie zniechęcić syryjskich ochotników do wyjazdu do Europy. Trwający od 2011 r. konflikt w Syrii zrujnował ten kraj. W dalszym ciągu większość miast, przemysłu i rolnictwa jest zniszczona.

To już przegrana wojna

Pomimo fiaska legionu arabskiego Grupa Wagnera ma biura otwarte w Damaszku, Hamie, Latakii i Homs. Równocześnie do działań Moskwy w Syrii rosyjski ambasador w Bejrucie nieskutecznie nakłaniał szyicki Hezbollah do udziału w konflikcie po stronie Moskwy. Jednak libańska organizacja podporządkowana Iranowi odmówiła Rosjanom uczestnictwa w wojnie na Ukrainie. Teheran wie o tym, że dołączając do wojny na Ukrainie w sposób pośredni lub bezpośredni po stronie Kremla, zamyka sobie szansę na uregulowanie swoich spraw z Zachodem.

Co więcej, szyicki Hezbollah uchodzi w świecie arabskim za pogromcę armii izraelskiej w latach 2000 i 2006 oraz za wygranych kampanii przeciwko ISIS i Al-Nusrze w Syrii po 2013 r. i nie może sobie pozwolić na udział w przegranej i krwawej dla własnych żołnierzy wojnie, bo obniży to morale wewnątrz tej organizacji oraz skompromituje wizerunek ugrupowania, przed którym drży Arabia Saudyjska i do którego z wielkim szacunkiem odnosi się Izrael, a nawet USA.

Wedle starej arabskiej tradycji nigdy nie należy dołączać do przegranej wojny, a tak wojna na Ukrainie zaczyna być postrzegana dla Rosji. Zawiodła przy tym kremlowska propaganda, która zapewniała na początku wojny, że Kijów zostanie zajęty. Fiasko utworzenia syryjskiego legionu czy brak szyickiego Hezbollahu na wojnie na Ukrainie wskazują, że Bliski Wschód uważa, iż Rosja przegrała tę wojnę.

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane