Serce rośnie (choć z drugiej strony nikogo chyba nie powinien cieszyć niczyj upadek), gdy patrzy się na postępujący kryzys totalnej opozycji. W ostatnich tygodniach każdy jej ruch był na tyle skuteczny, że poparcie dla partii rządzącej biło kolejne rekordy. Wynosi już niemal 48 proc., a wydaje się, że Schetyna i jego poplecznicy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Przesadzam?
Fakty z ostatniego tygodnia to dezaprobata rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara wobec zatrzymania przez policję bestialskiego mordercy z Mrowin i założenia mu kajdanek oraz kolejna profanacyjna parada równości, tym razem w Rzeszowie. To pierwsze na pewno spodobało się Polakom, którzy zdaniem RPO niemal domagają się, aby zwyrodnialcy chodzili po ulicach. A tak na poważnie – zdanie większości o panu Bodnarze sformułowała w dniu pogrzebu zamordowanej Kristiny jedna z mieszkanek Mrowin, mówiąc, że to „człowiek nienormalny”. A kolejna parada zapewne wzmocni zaufanie do Kościoła, jak to wykazują badania opinii publicznej. Jedyne, czego nie wzmocnią te wydarzenia z zeszłego tygodnia, to notowania opozycji. Jak lubią grzęznąć, to niech sobie grzęzną. Mnie to nie martwi.