Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Katarzyna Gójska-Hejke,
17.09.2016 19:54

Bezwzględni kłamcy, a nie „dzieci we mgle”

Dokument, który publikujemy w tym numerze „Gazety Polskiej”, potwierdza wszystko, co o zakłamywaniu prawdy o 10 kwietnia – bezczelnie nazywanym „śledztwem” – wiemy od bardzo dawna.

Dokument, który publikujemy w tym numerze „Gazety Polskiej”, potwierdza wszystko, co o zakłamywaniu prawdy o 10 kwietnia – bezczelnie nazywanym „śledztwem” – wiemy od bardzo dawna. Czekając na szczegółowe ustalenia komisji kierowanej przez dr. Wacława Berczyńskiego, można otwarcie stwierdzić, iż cała aktywność sprawujących władzę polityków Platformy – z Tuskiem na czele – była w istocie skoncentrowana wyłącznie na ukrywaniu dowodów lub współdziałaniu w ich niszczeniu. Przez ponad pięć lat od tragicznego sobotniego poranka cała machina państwa, wspierana przez bezwzględne tuby propagandowe, poddana była moskiewskiej narracji. Nie wiemy, o czym Tusk rozmawiał z Putinem na molo w Sopocie. Nie wiemy, co z przybocznym ówczesnego premiera, dziś prezydenta Rosji, dogadywał Tomasz Arabski. Jest nawet bardzo prawdopodobne, iż takich konsultacji mogło być więcej. Zapewne z biegiem czasu uda się ustalić daty i okoliczności przynajmniej części z nich. Jednak nawet bez tej wiedzy możemy powiedzieć, iż przynajmniej od 10 kwietnia sprawujący władzę w Polsce współdziałali z Kremlem w procederze zakłamywania prawdy o okolicznościach śmierci polskiej delegacji. Trudno uwierzyć w wersję, że Rosjanie wykorzystali nieudolność Tuska i jego współpracowników. Że rząd polityków PO był jak dzieci we mgle. Przeczy temu chociażby natychmiastowe uruchomienie przez instytucje państwa całej machiny propagandy. Dziwnym trafem „dzieci we mgle” okazały się wyjątkowo bezwzględne i przewidujące w bałamuceniu opinii publicznej kłamstwami smoleńskimi, w organizowaniu prowokacji przeciwko niezależnym mediom oraz wspierającym je organizacjom obywatelskim. Niech nas nie zwiedzie zdjęcie ukazujące strapionego Tuska tulącego się do szefa rosyjskiego rządu. Być może fotograf uchwycił na nim chwilową słabość albo zwyczajną wyrachowaną grę. Polska wersja machiny kłamstwa smoleńskiego wystartowała już przed tą uwiecznioną chwilą – najwyraźniej wyjątkowego szoku w szeregach władzy nikt nie doznał. Nie organizowali badania przyczyn dramatu, ale znaleźli siły i czas na organizowanie fałszywek i ukrywanie dowodów. W najlepiej pojętym interesie Rzeczypospolitej jest szczegółowe, wręcz drobiazgowe ustalenie przebiegu lotu rządowego tupolewa do Smoleńska. Przeprowadzenie wszelkich, nieważne jak kosztownych i skomplikowanych, badań technicznych pozwalających przedstawić opinii publicznej przyczyny śmierci prezydenta i towarzyszących mu osób. To jednak nie wszystko. W interesie naszego państwa, w trosce o nasze bezpieczeństwo, konieczne jest odnalezienie i upublicznienie wszelkich informacji i dokumentów pokazujących działania ówczesnych władz RP przed i po 10 kwietnia 2010 r.
Reklama