Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Katarzyna Gójska-Hejke,
10.09.2016 21:15

Kongres dzieci postkomunizmu

Kto nie śledził wystąpień sędziów na niedawnym nadzwyczajnym kongresie, niech żałuje.

Kto nie śledził wystąpień sędziów na niedawnym nadzwyczajnym kongresie, niech żałuje. Naprawdę warto poświęcić kilka godzin i przesłuchać zapis tego wydarzenia, który na szczęście jest dostępny w internecie. Jeśli prawdą jest to, co mówił rzecznik KRS, że w kongresie uczestniczył co dziesiąty przedstawiciel Temidy, bo było niewiele czasu na zgłoszenie chęci obecności i zorganizowanie sali na tyle dużej, by pomieściła wszystkich zainteresowanych, to doprawdy obraz polskiego sądownictwa jest przerażający. Ale po kolei. Dobrze się stało, że kongres się odbył. Opinia publiczna miała unikalną okazję zobaczyć na własne oczy i usłyszeć na własne uszy „kwiat” tego środowiska w akcji. Ci, którzy z sądami muszą mieć kontakt, zazwyczaj widzą pojedyncze egzemplarze i być może łudzą się, iż to jakieś niechlubne wyjątki. Teraz mieliśmy pod jednym dachem jedną dziesiątą – to już znacząca część. Dzięki kongresowi i jego prelegentom dowiedzieliśmy się, że bez względu na wiek większość sędziów uczestniczących w tym wydarzeniu to ludzie przesiąknięci PRL. Dla których dzisiejsza Polska jest kontynuacją komunistycznego tworu, a ówczesne tuzy prawnicze to autorytety. Nie wiem, czy to efekt rodzinnych tradycji, czy nieoczyszczenia środowiska z osobników skompromitowanych (być może i jedno, i drugie), ale z wypowiedzi absolutnej większości prelegentów płynął jednoznaczny przekaz – ci ludzie kompletnie nie rozumieją demokracji. Myślą interesem grupy, demonstrują pogardę wobec tej części społeczeństwa, która opowiedziała się za głęboką zmianą polityczną w naszym kraju. Mają poczucie wyższości, nie służby. To dzieci postkomunizmu. Wykarmione jego układami. A do tego bardzo często ludzie mierni – niekiedy wręcz komiczni, wygłaszający mowy niczym partyjni aktywiści z czasów głębokiej komuny. Satyrycy powinni zacierać ręce: byli sędziowie, którzy apelowali do „kolegów i do siebie”, byli i tacy, którzy snuli dywagacje na temat kota prezesa partii rządzącej. Ale wątek komiczny zostawmy. Bez wątpienia danie tym ludziom tak ogromnej władzy jest jednym z największych nieszczęść współczesnej Polski. Przez lata obserwowaliśmy różne odsłony tragicznych konsekwencji braku głębokiej zmiany wymiaru sprawiedliwości po PRL. Dzisiaj widać, iż jest gorzej, niż wielu przypuszczało. Sądy spełniły rolę doskonałej przechowalni wszystkich elementów, które składają się na postkomunizm, a tym samym są silnie antydemokratyczną częścią systemu państwa. Z jednej strony w suwerennym wyborze obywateli widzą zagrożenie dla swojej pozycji, z drugiej – w ramach swojego środowiska pielęgnują mechanizm blokady awansu dla niepodporządkowanych. Jeśli w sądownictwie zadziałał jakiś mechanizm samooczyszczenia po komunizmie, to jego efekty są niedostrzegalne i bez znaczenia. Jeśli przyjmiemy założenie, że uczestnicy kongresu są reprezentatywną próbą całego środowiska, to trzeba przyznać, iż wolna Polska poniosła sromotną klęskę – a plan Jaruzelskiego, Kiszczaka et consortes na tym gruncie odniósł sukces. W wywiadzie dla „GP” sprzed kilku miesięcy premier Beata Szydło zapewniała, że PiS nie cofnie się przed głębokimi zmianami w wymiarze sprawiedliwości. Po nadzwyczajnym kongresie sędziów należy domagać się zrealizowania tej obietnicy ze zdwojoną siłą.
Reklama