Jugendamt i Mengele – wspólna przeszłość
Maleńki obywatel Rzeczypospolitej Polskiej został odebrany swej mamie i faktycznie uprowadzony przez niemiecką instytucję o nazwie Jugendamt.
Zarówno sprawa przetrzymywanego i siłą germanizowanego maleńkiego obywatela RP, jak i dramaty wielu innych polskich dzieci na terenie Niemiec pokazują niezbicie, iż w tym społeczeństwie i machinie instytucjonalnej jego państwa ciągle istnieją upiory z czasów nazistowskich. Doprawdy wielką naiwnością jest myślenie, iż trwającym faktycznie kilka lat programem – narzuconym przez siły postrzegane jako okupacyjne – udało się wyplenić wszystkie elementy zbrodniczej ideologii, za którą przecież Niemcy byli gotowi oddawać życie. Jugendamt jest tego najlepszym przykładem. Przetrwał denazyfikację niemal w niezmienionym stanie. Niewielkiej modyfikacji uległo nawet prawo z czasów Hitlera, którym dziś posługuje się ta instytucja. Taki jest prawdziwy obraz współczesnych Niemiec – pod grubą maską zerwania z nieludzką przeszłością, nawet manifestowanego zawstydzenia nią, kryją się elementy, które tworzyły machinę zbrodniczego systemu.
Warto w tym miejscu przywołać przypadek Józefa Mengele z niemieckiego obozu śmierci Auschwitz. Nigdy nie stanął przed wymiarem sprawiedliwości, chociaż po wojnie bywał na terenie Niemiec, korzystał z instytucji swojej ojczyzny. Zmarł wiele lat po upadku III Rzeszy, choć musiał się ukrywać. Ale tylko on. A przecież preparaty z dzieci, które przygotowywał, nie były tylko na jego potrzeby. Mengele słał je do Niemiec, a tam ich „badaniem” zajmował się cały instytut. Ta kadra „naukowa” gładko weszła w nową – nienazistowską – rzeczywistość. Włos im z głowy nie spadł. Niektórzy byli aktywni zawodowo jeszcze na początku lat 90. O ironio, pracowali w towarzystwie naukowym, w którym asystentem był Mengele (Towarzystwo Postępu Naukowego po wojnie przemianowano na Towarzystwo Maxa Plancka). I byli elitą kształtującą kolejne pokolenia.
Przypominam tę historię, bo przecież w oczywisty sposób mechanizm kariery nazistów czy ich zwolenników dotyczył nie tylko wspomnianej antropologicznej instytucji naukowej, lecz wszystkich lub prawie wszystkich części niemieckiego państwa. Tradycja, która wyniosła Hitlera do władzy i dała mu możliwość dokonywania niewyobrażalnych zbrodni, nie rozpłynęła się w powietrzu. Podskórnie tkwi w tym społeczeństwie i niemieckiej kulturze. Warto o tym pamiętać.
Obowiązkiem państwa polskiego jest zdecydowane interweniowanie w każdej sytuacji, w której zagrożone jest życie obywatela RP. Dramat kilkutygodniowego maleństwa, który opisują teraz media, wymaga zdecydowanych kroków, tym bardziej że agresorem jest instytucja, która swój rozkwit zawdzięcza III Rzeszy.