PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Powstanie uratuje Europę

Na Polsce spoczywa obowiązek niesienia prawdy o tym, jak naprawdę wyglądała II wojna światowa.

Na Polsce spoczywa obowiązek niesienia prawdy o tym, jak naprawdę wyglądała II wojna światowa. Powstanie Warszawskie jest symbolem ludobójstwa na narodzie, który nie ugiął nigdy karku przed niemiecką barbarią. Europie potrzebna jest prawda o II wojnie światowej. Europie potrzebne jest Powstanie Warszawskie.

Właśnie trwają obchody 72. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Po raz kolejny przez polskie media przelewa się rytualna dyskusja o tym, czym ten zryw był. Warto przy tej okazji na szybko rozprawić się z kilkoma kłamstwami tyczącymi się Powstania Warszawskiego, a powtarzanymi regularnie od lat.

Kłamstwa o Powstaniu

Po pierwsze – mit Powstania nie pomija gehenny cywilów Warszawy, ich ofiary. Jest wręcz odwrotnie. Jednym z najważniejszych obrazów, które towarzyszą opowieści o Powstaniu, jest ten o zniszczonej zupełnie Warszawie, o zmiażdżonym mieście, oraz o tysiącach cywilów, bestialsko zamordowanych. Jednym z najważniejszych elementów opowieści o Powstaniu jest też „rzeź Woli” – która była wymierzona tylko w cywili.

Po drugie – to nie powstańcy – ani szeregowi, ani ich dowódcy – zniszczyli Warszawę i sprowadzili zagładę na to miasto i jej mieszkańców. Prymitywizm tej retoryki, tak często obecnej, poraża. Tak samo jak i jej skutek, czyli wybielenie prawdziwych oprawców – agresora. To Niemcy zniszczyły to miasto, to Niemcy popełniły to ludobójstwo. W końcu – Powstanie nie wybuchło dlatego, że AK się „nudziło”. Była to reakcja na lata brutalnej, nieludzkiej okupacji niemieckiej. W rzeczywistości tylko jeden sprawca odpowiada za wybuch Powstania, a następnie niesłychaną ofiarę krwi, jaką zapłaciła Polska. Niemcy.

Po trzecie – o ile ciężko uznać mit Powstania za „triumfalizm” (ale czy to coś złego?), to jednocześnie nie jest to na pewno zachwyt nad zagładą i samobójstwem. Konstrukcja tego mitu – właśnie poprzez tak mocne wybicie na plan pierwszy ofiary, czyli miasta i jego mieszkańców, jest zarówno hołdem dla bohaterstwa tych, którzy walczyli z niemiecką barbarią, jak i przestrogą, by coś, co prawie doprowadziło do zagłady miasta, nie powtórzyło się już więcej. Wielkość mitu Powstania polega na tym, że interioryzował on to połączenie, zdawałoby się paradoksalne, tak uwielbienia wobec bohaterów, jak i strachu, świadomości, że podobny koszmar nie ma prawa się powtórzyć.

W końcu – wbrew bełkotowi znacznej części lewicy – mit Powstania nie wyklucza nikogo. Z bardzo prostej przyczyny – wśród tych, którzy walczyli o wolność z niemieckim totalitaryzmem, byli zarówno działacze lewicowi, jak i prawicowi. Wszyscy zjednoczeni wokół dwóch wartości – wolności i niepodległości. Jeśli oczywiście dzisiejszej polskiej lewicy te wartości przeszkadzają, to nic dziwnego, że nie jest w stanie tego mitu zaakceptować.

Prosta konieczność mitu

Nie mamy zbyt wielu łączących nas mitów. Najpierw ludobójczy koszmar niemieckiej inwazji, potem czerwony totalitaryzm przyniesiony przez Sowietów bardzo głęboko przeorały naszą świadomość narodową i historyczną. Oczywiście pewne mity przetrwały na zasadzie „zahibernowania” przez kolejne dekady represji. Jednak i upragniona wolność okazała się nie być najlepszym ekosystemem do rozwinięcia się wspólnotowych mitów. Pedagogika wstydu, konieczna, by usprawiedliwić sojusz między częścią byłej opozycji a komunistami, przedstawiała nasze mity narodowe jako zagrożenie dla europejskości Polski. Jako brutalny i ciemny element naszej tradycji, od którego musimy się odciąć. Z biegiem czasu okazało się jednak, że pamięć jest silniejsza. Starczył jeden wielki polityk, Lech Kaczyński, wraz z grupą wiernych osób, które podzielały jego ideę (wśród nich Jan Ołdakowski, Tomasz Merta oraz Magda i Dariusz Gawin, którzy stworzyli Muzeum Powstania Warszawskiego), by Powstanie na nowo odsłoniło się w naszej zbiorowej świadomości. Miliony osób zwiedzających muzeum, kolejne inicjatywy społeczne związane z tym miejscem, popkultura, w którą symbole Powstania wtargnęły (szczególnie w muzyce młodego pokolenia), to jedne z wielu przykładów odrodzenia się mitu.

A mity są nam dziś niesłychanie potrzebne z bardzo prostej przyczyny. Polska nie jest dziś bezpieczna. Jest bezpieczniejsza niż była 75 lat temu, ale daleko jej od stanu pożądanego. Jedno z największych zagrożeń dla naszego państwa jest tuż za miedzą. Chodzi oczywiście o Rosję Putina. Państwo to, by rozszerzać swoje imperialne wpływy, zaczęło stosować tzw. wojnę hybrydową. To, w skrócie, połączenie inwazji propagandowej z infiltracją szpiegowską i przenikaniem niewielkich grupek dywersyjnych szerzących zamęt na danym terytorium. Tak stało się na Ukrainie, myślę tu o słynnych zielonych ludzikach. Przykład ten pokazuje, że państwo, by się bronić, musi być wspólnotą zjednoczoną wokół wspólnych mitów. Inaczej staje się podatne na wpływy zewnętrzne, infiltracje, rozpad. Tak stało się z naszym wschodnim sąsiadem. Granica infiltracji zaś zielonych ludzików przebiegała tam, gdzie ludzie rzeczywiście czuli się częścią Ukrainy, mieli wspólną wizję historii, jedną tożsamość historyczną. W tym kontekście mit Powstania jest konieczny dla naszego bezpieczeństwa – jest bowiem jednym z najsilniej jednoczących nas historycznie symboli.

Ratujmy Europę

Jest jednak jeszcze jeden fundamentalny powód, dla którego pamięć o Powstaniu jest tak ważna. Jest to bowiem nasz obowiązek wobec Europy, rozumianej jako wspólnota narodów europejskich. Od wielu lat Europa jest poddawana – pytanie na ile intencjonalnie, a na ile są to po prostu bardziej „spontaniczne” przemiany świadomości narodowej – bardzo agresywnej inżynierii historycznej.

Polega ona na zakłamywaniu europejskiej pamięci o największym koszmarze, jaki dotknął ją w XX w., czyli II wojny światowej. Z konieczności skracając, usiłuje się zrelatywizować niemieckie sprawstwo tej wojny, sprawstwo niesłychanego ludobójstwa. W „nowej historii” okazuje się, że odpowiedzialność za Holokaust, eksterminację Żydów, jest właściwie równo rozłożona na Niemcy i inne państwa europy. Więcej, że właściwie naziści (bo przecież nie Niemcy) tylko pozwolili demonom obłędu i mordu, tkwiącym w prymitywnych narodach Europy Środkowo-Wschodniej, wybuchnąć i zrealizować swoje odwieczne marzenie – wymordować Żydów.

Ta narracja nie tylko jest skłamana i wybiela Niemcy, ale ma jeszcze jeden cel – zupełnie w niej zanika prawda, że narody Europy Środkowo-Wschodniej, w szczególności Polacy, sami byli ofiarami niemieckiego barbarzyństwa. Zaciera się gdzieś niezaprzeczalny fakt, że Polacy złożyli ogromną ofiarę krwi za chęć odzyskania wolności i za odwagę przeciwstawienia się złu totalitaryzmu. Skądinąd ta nowa historia jest używana także do bieżących awantur politycznych. Przykładem jest wielokrotnie podnoszony (np. przez Jana Tomasza Grossa) argument, że Polacy nie zgadzają się na berlińsko-brukselską politykę wobec uchodźców, bo „nie pogodzili się z prawda historyczną o zbrodniach własnych narodów” i nadal tkwią w barbarzyństwie, odrzuconym dawno przez światły Zachód.

Tymczasem pamięć o II wojnie światowej jest niezbędna, by Europa mogła czcić nie tylko swoje ofiary, ale i wyciągnąć właściwą lekcję z tego koszmaru, więc w przyszłości trafnie diagnozować niebezpieczeństwa. Jeśli „nowa historia” zwycięży, będzie to cios w samo serce cywilizacji europejskiej, zakłamanie jej przeszłości. A zakłamana przeszłość zawsze wpływa na teraźniejszość. Polska to oczywiście znacząco słabsze państwo niż Niemcy – ale dziś znowu do niej należy obowiązek walki z tym gigantem – i niesienia prawdy o tym, jak naprawdę wyglądała II wojna światowa. Że Holokaust to dzieło Niemiec i państw kolaborujących, nikogo więcej. Oraz że II wojna światowa to też czas innego ludobójstwa. Powstanie Warszawskie jest idealnym symbolem zbrodni, jaką popełniły Niemcy na narodach Europy, na Polakach, którzy nigdy nie ugięli karku przed niemiecką barbarią. Europa potrzebuje przypomnieć sobie o tej prawdzie – potrzebuje więc mitu Powstania.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Powstanie Warszawskie

Dawid Wildstein