Europejscy zakładnicy islamskich mas
Na naszych oczach świat – bezpieczny świat – kurczy się w przerażającym tempie. Groźnie jest już nie tylko na peryferiach, lecz także w samym centrum Europy.
Radykalizacja środowisk muzułmańskich w Europie to nie kwestia ostatnich tygodni, lecz lat. I nie dokonała się wyłącznie na poziomie ultraradykalnych duchownych. Społeczności muzułmańskie w znakomitej większości zachowały swą całkowitą odrębność kulturową, stojące w kompletnej sprzeczności wobec naszych zwyczaje, strukturę rodzinną, której przeciętny mieszkaniec Starego Kontynentu nawet sobie nie uświadamia. W internecie, na ulicach europejskich miast rozkwita muzułmańska popkultura. Ona również jest nośnikiem wrogości wobec Zachodu. Wiele lat temu na terenach Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu rozmawiałam z bliskimi zamachowców samobójców. Do dziś pamiętam dumę i satysfakcję tych ludzi z wyczynu swoich latorośli (w tej grupie byli również rodzice dziewczyny samobójczyni). Trzeba było zmuszać ich do refleksji nad losem ofiar. Zresztą i tak bez rezultatu. Muzułmanie akceptujący zabijanie swych europejskich sąsiadów są na naszym kontynencie i trzeba ich liczyć w tysiącach. Idę o zakład, iż prawdziwe statystyki policyjne dotyczące dzielnic zdominowanych przez przybyszów z krajów islamskich (bez względu na to, kiedy przybyłych) są przerażające. Władze Rzeczypospolitej mają obowiązek trzymać tę rzeczywistość jak najdalej od nas. To absolutny priorytet.