Nikt niczego w historii nie otrzymuje za darmo. Ani ludzie, ani ich państwa.
Być może kiedyś historycy udowodnią, że tragedia smoleńska była ceną, którą my wszyscy musieliśmy zapłacić, aby Polska była Polską. Była ofiarą za grzechy nas wszystkich (choć w różnym stopniu zawinione), które sprawiły, że zamiast Polski naszych marzeń, o którą modliły się tłumy na pielgrzymkach Papieża Polaka i o którą walczyły miliony w Solidarności, otrzymaliśmy pokraczną hybrydę niby-państwa, poczętą w Magdalence, a spłodzoną pod Okrągłym Stołem PRL Plus, dla niepoznaki nazywaną III RP.
Oczywiście wina winie nierówna.
Jedni zgrzeszyli naiwnością, wiarą w dobre intencje, szacunkiem do „autorytetów”, kompleksami wobec świata.
Mówiono nam o prawidłowościach dziejowych, o kosztach transformacji, że tak być musi, a że przekaz był jednolity – ludzie wierzyli. Czasem tylko dla świętego spokoju, czasem dlatego, że inni też wierzyli.
Ci bardziej aktywni, którzy się mobilizowali przy kolejnych kampaniach wyborczych, kiedy tylko liderzy wyniesieni na ich barkach osiągali upatrzone cele, demobilizowali się, tracili czujność, przestawali patrzeć na ręce.
Pogrążali się w apatii i marazmie. Klaskali papieżowi, ale nie słuchali jego słów.
Dziecinnie łatwo dawali się skłócać, dzielić...
Ale to tylko jedna większa część społeczeństwa –
byli przecież i ci, którzy doskonale wiedzieli, co jest grane, i czerpali z tego ogromne zyski. Czasami tylko trochę za szybko albo zbyt ostentacyjnie – gdy oddawali związkowe legitymacje na licytację lub przepraszali za Solidarność... Przeciwnie, ich małe kłamstwa rodziły wielkie, żądza władzy prowadziła do zbrodni.
I tym wybaczyć trudniej, zwłaszcza że ciągle nie widać u nich skruchy, potrzeby rachunku sumienia, przeprosin. Ale ciągle jest nadzieja na nawrócenie. Dzięki ofiarom. Oddanym również za nich.
„Bo wolność krzyżami się mierzy...”.
Są historycy i publicyści uznający bezsens takiego myślenia.
A ja należę do tych, którzy wierzą, że ofiary w naszej historii były nieuniknione. Bez hekatomby Powstania Warszawskiego polska świadomość by nie przetrwała. Może bylibyśmy grupką landów Zjednoczonej Europy, pewniej drugą Białorusią ze wspólnoty Niepodległych Państw. Zamach na papieża, mord na księdzu Popiełuszce, wreszcie Smoleńsk – nie pozwoliły naszym bliznom zarosnąć błoną podłości.
Nasi bohaterowie nie polegli nadaremno. Za ich sprawą mamy przebudzenie Narodu, naszego prezydenta, naszą panią premier, odzyskiwaną Polskę! Polskę wielkich szans, celów, ambicji, stokroć ważniejszych niż ciepła woda w kranach i poklepywanie po plecach. Polskę na miarę tysiącletnich dziejów. Na miarę tych, którzy zginęli tamtego kwietniowego poranka.
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski