„Służby te są spenetrowane przez różnej maści obce wywiady. Profesjonalizm znacznej części kadry jest wątpliwy. Wysocy oficerowie mają nawyki i mentalność z poprzedniej epoki, gdy wojskowe służby były kontyngentem pomocniczym dla radzieckiego GRU i III Zarządu KGB.
Ludzie tacy jak gen. Dukaczewski powinni straszyć w rezerwatach postkomunizmu!” – tak polityk PO, nieżyjący już Konstanty Miodowicz mówił przed laty. PO domagała się wtedy „głębokiej weryfikacji” WSI. To, że jeden poseł z całego klubu zagłosował przeciw ustawie, część traktowała jako dziwactwo, inni jako sygnał o niesamodzielności uwikłanego w relacje z tą służbą polityka. Komorowski zademonstrował lojalność wobec WSI, przedkładając ją nad interesy państwa. Jak to bywa w polskiej polityce, ów istotny sygnał nie był roztrząsany w debacie publicznej. Minęły lata i obecnie Komorowski składa znów akt lojalności szkolonym w Moskwie oficerom. Gra ryzykownie, jest środek kampanii, nazywanie hańbą rozwiązanie WSI jest uderzeniem także w PO, we własne zaplecze polityczne. Ale wydaje się, że nie ma takich wymagań postsowieckich służb, których obecny prezydent by nie spełnił.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Joanna Lichocka