Kampania wyborcza nabiera rozpędu, a Bronisław Komorowski zalicza coraz więcej wpadek. Ostatnio zadziwił nas swoim zachowaniem w Japonii, gdy wszedł na podest w parlamencie, pozując do zdjęcia „szogunowi” Stanisławowi Koziejowi. Niezręcznie wyszło też przemówienie na 1 marca, w święto Żołnierzy Wyklętych, gdy powiedział, że należy pamiętać o ofiarach Niezłomnych. Daleki jestem od stosowania tych samych chwytów, które praktykowali politycy PO i największe media w okresie prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
Trudno natomiast się oburzać, że „przemysł pogardy” odbija się czkawką właśnie Bronisławowi Komorowskiemu. Przecież nie kto inny, jak ówczesny marszałek Sejmu drwił z prezydenta Kaczyńskiego w związku z jego wyprawą do Gruzji –
„jaka wizyta, taki zamach”, „nie trafić z 30 m to trzeba ślepego snajpera”. Jarmarczne poczucie humoru, które nie jest najlepszą wizytówką osób pełniących najważniejsze urzędy w państwie, teraz wraca do niego ze zdwojoną siłą.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie,Wszolek.salon24.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wszołek