Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Katarzyna Gójska-Hejke,
13.02.2015 09:44

Dziewulski, Dukaczewski, Komorowski

Popłoch, w jaki wpadły prorządowe media już w trakcie konwencji Andrzeja Dudy, wskazuje, iż wcześniej trwały w przekonaniu o niezagrożonej pozycji Bronisława Komorowskiego w wyścigu prezydenckim.

Popłoch, w jaki wpadły prorządowe media już w trakcie konwencji Andrzeja Dudy, wskazuje, iż wcześniej trwały w przekonaniu o niezagrożonej pozycji Bronisława Komorowskiego w wyścigu prezydenckim. Operatorzy propagandowych wajch, od lat stojący na straży kordonu medialnego bezpieczeństwa urzędującej głowy państwa, byli do ubiegłej soboty pewni, że są w stanie tak sterować przekazem, by z ględzącego chłopka roztropka zrobić dostojnego ojca narodu. Ale najwyraźniej sami padli ofiarą własnych manipulacji – uwierzyli, iż Komorowski jest znacznie lepszy, niż jest naprawdę, i doznali szoku. To dlatego przez kilka godzin po konwencji kandydata PiS maszyna propagandowa zacięła się i dopiero wieczorem wygenerowała spójny przekaz atakujący Andrzeja Dudę. Sami wajchowi zobaczyli, że dynamiczny, świetnie mówiący, sympatyczny, przykuwający uwagę współpracownik śp. Lecha Kaczyńskiego zwyczajnie deklasuje ich protegowanego. Dlatego po kilku godzinach nieskoordynowanych uszczypliwości Andrzej Duda może być pewien, że broniący dzisiejszego politycznego status quo cyngle rzucą się na niego z agresją nie mniejszą niż ta, której kiedyś doświadczył jego nieżyjący już dziś mentor. Majowe wybory prezydenckie będą walką na śmierć i życie, bo ich wynik może zdecydować o składzie przyszłego parlamentu. Andrzej Duda będzie walczył o zwycięstwo nie z Komorowskim, lecz z całym układem władzy, którego jest on twarzą. Dla tych, którzy chcą zmian z Polsce, obalenia (wreszcie) okrągłostołowego porządku, musi być to całkowicie jasne. 10 maja nie odbędą się kolejne wybory, ale wybory, które mogą rozpocząć wyprowadzanie Polski z systemu postkomunistycznego, rozwiązać sprawę wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, upodmiotowić Rzeczpospolitą na arenie międzynarodowej. W tych wyborach będziemy rozstrzygać, jakiej Polski chcemy. Czy takiej, w której o najważniejszych sprawach decyduje propagandowy przekaz kilku ośrodków medialnych zakorzenionych w komunistycznej bezpiece, czy też Polski, w której wolność słowa, prawdziwa debata publiczna są zupełną podstawą, a resortowe związki nie są przepustką do kariery w żadnej dziedzinie. Dzisiaj polskie życie publiczne wygląda tak: esbecki pałkarz Dziewulski robi za wybitnego specjalistę od antyterroryzmu, kursant GRU Dukaczewski obsadzony jest w roli autorytetu od bezpieczeństwa na Wschodzie, a polityk, za którym ciągnie się smród komunistycznej wojskowej bezpieki bez konieczności rozliczenia się z przeszłością, pełni najwyższy urząd w państwie. Tę wyliczankę można kontynuować jeszcze dużo, dużo dłużej, bo polskie życie publiczne naszpikowane jest takimi fałszywymi autorytetami. Wynik wyborów 10 maja może to zmienić.
Reklama