Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Katarzyna Gójska-Hejke,
28.01.2015 20:00

​Najemnicy Putina torturują Polaków

Być może ostatnie wydarzenia na Ukrainie zwiastują nową, jeszcze bardziej agresywną fazę toczącej się tam wojny.

Być może ostatnie wydarzenia na Ukrainie zwiastują nową, jeszcze bardziej agresywną fazę toczącej się tam wojny. Sankcje, przede wszystkim amerykańskie, przynoszą efekty – Rosja słabnie, traci miliardy dolarów, ale toczący ją kryzys nie jest jeszcze na tyle silny, by uniemożliwić próbę zniszczenia Ukrainy. Tym bardziej że Kreml widzi szansę na rozbicie jedności Unii w sprawie sankcji. Jednym słowem w Moskwie wiedzą, że czas zaczyna działać na ich niekorzyść. Jeśli chcą zrealizować swoje plany, mają na to najwyżej kilka misięcy. Jakie działania w tym newralgicznym czasie podejmuje polska dyplomacja? Prawda jest taka, że rząd PO–PSL uczynił z tej służby państwowej byt czysto teoretyczny. Tak, jest w Warszawie budynek opatrzony szyldem „Ministerstwo Spraw Zagranicznych”, są placówki dyplomatyczne. Ale co z tego? Nic. Od czasu wybuchu wojny na Ukrainie Polska wypadła z gry w tej sprawie. W najtrudniejszej sytuacji międzynarodowej w Europie od lat jesteśmy bezwolnym obserwatorem, choć sytuacja bezpośrednio nas dotyczy, bo, po pierwsze, dzieje się tuż za naszą granicą, po drugie, ma wpływ na losy naszych rodaków, którzy są obywatelami Ukrainy. Nie byliśmy i nie jesteśmy inicjatorami poważnych konsultacji międzynarodowych w sprawie wojny na Ukrainie. Nie mamy własnej oceny tej sytuacji i propozycji działań. W gruncie rzeczy prosta technicznie operacja sprowadzenia do Polski niespełna dwustu Polaków z Donbasu urosła do rangi arycyskomplikowanej akcji, która rządowi PO-PSL zabrała kilka miesięcy, a i tak nie obeszło się bez wpadki z ogłoszeniem daty ewakuacji i jej niespodziewanym przełożeniem. Instytucje państwa polskiego są na tyle nieudolne – a używając określenia sędziego oceniającego policję podczas zajść w PKW, „nie nadążają za rzeczywistością” – że nie wpadły na to, by zainteresować się losem Polaków z Ukrainy, którzy ucierpieli podczas walk z rosyjskimi terrorystami. A przecież nie jest to wysiłek ponad miarę, nie mówimy o tysiącach ludzi, którym trzeba pomóc. Chodzi o kilkanaście, góra kilkadziesiąt osób, wśród których zaledwie kilka potrzebuje bardzo dużego wsparcia, bo miały nieszczęście wpaść w ręce najemników Putina i były torturowane. Tak, tacy Polacy są dziś na Ukrainie. Choćby ci, którym zbrodniarze od prezydenta Rosji – który jeszcze do niedawna był przyjacielem polityków Platformy – odrąbywali po kawałku ręce. Sęk w tym, że ta ekipa kompletnie nie ma poczucia odpowiedzialności. Zachowuje się jak gang, który korzystając z okazji, łupie, ile się da. Koszt tolerowania gangsterskiej władzy, która w państwie widzi tylko łupy, a nie wspólne dobro, poniesiemy wszyscy. A straty z powodu zdegradowania pozycji międzynarodowej i odstąpienia od dbałości o interes własnego państwa są zawsze najtrudniejsze do odrobienia.
Reklama