Karty do głosowania z postawionym już krzyżykiem. Karty do głosowania z listami nie z tego okręgu wyborczego. Karty niepełne – z pominięciem jednego z komitetów wyborczych. Dosypywanie kart z głosami do urn wyborczych. I to nie gdzieś w jednej małej miejscowości. Także w Warszawie czy Szczecinie.
Skala nieprawidłowości jest zbyt wielka, by przypisywać winę tylko „leśnym dziadkom” – jak określają członków PKW internauci. Choć oczywiście Państwowa Komisja Wyborcza wydaje się nie z tej epoki, a informacje sprzed wyborów o niedziałającym systemie informatycznym powinny dać do myślenia – była to zapowiedź możliwego paraliżu wyborów. To, co się działo, to jednak efekt rozzuchwalenia PO-PSL – decydującego w ogromnej części kraju o składach komisji wyborczych i organizowaniu wyborów w terenie.
Jarosław Jóźwiak, pełnomocnik do spraw wyborów w Warszawie, powołany przez prezydenta miasta, to jednocześnie prawa ręka w kampanii wyborczej Hanny Gronkiewicz-Waltz. Łączy więc funkcje, które z zasady w demokratycznym państwie powinny być nie do pogodzenia. Państwo owszem nie działa – i PKW jest jeszcze jedną z instytucji, która tego dowiodła. Jednak z premedytacją niszczona jest też demokracja.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Joanna Lichocka