Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Z polskim posmakiem

Jak wiadomo w oczach zwolenników Platformy rządy Tuska to pasmo zawrotnych sukcesów. Ostatnio jednak sukcesów tych było coraz mniej, a afer coraz więcej.

Jak wiadomo w oczach zwolenników Platformy rządy Tuska to pasmo zawrotnych sukcesów. Ostatnio jednak sukcesów tych było coraz mniej, a afer coraz więcej. Nieudolność Tuskowej ekipy stała się tak widoczna, że nawet arcylemingom wiara w rządową propagandę przychodziła z coraz większym trudem.

A w dodatku w wyniku przestępczej działalności podstępnych „kelnerów“ szersza publiczność mogła przekonać się, jaką światowością, kulturą osobistą i dbałością o dobro publiczne charakteryzują się wybitni przedstawiciele platformianej elity.

Powoli zapadały też w niepamięć wielkie sukcesy Tuska w polityce zagranicznej – wybór Jerzego Buzka na przewodniczącego PE, polska prezydencja w Radzie UE, mistrzostwa Europy w piłce nożnej, nagroda im. Karola Wielkiego dla Tuska itd. Innymi osiągnięciami, takimi jak np. umowa z Rosją o ruchu przygranicznym z obwodem kaliningradzkim, wizyta Putina na 70-lecie wybuchu II wojny światowej, historyczne przemówienia Tuska i Putina w Katyniu w 2010 r. czy wizyta Miedwiediewa w grudniu 2010 r. w Warszawie. Rządzący przestali się chwalić, licząc na to, że wyborcy szybko zapomną ich politykę „pojednania“ z Putinowską Rosją.

Gwizdy tłumów

No a teraz jest. Jest znowu sukces, i to jaki. Tusk został „prezydentem Europy”, stanie na jej czele. Janusz Palikot, opozycyjny polityk, kiedyś z PO, znawca historii Kościoła, od razu porównał to wydarzenie do wyboru Karola Wojtyły na tron papieski. Nie można zatem wykluczyć, że Andrzej Wajda wkrótce przystąpi do realizacji kolejnego filmu – „Człowiek z....”, który będzie poświęcony naszemu panu premierowi i jego roli w historii europejskiej.

Niewątpliwie to stanowisko to jego wielki sukces osobisty. Nic go już dobrego w Polsce spotkać nie mogło, o czym świadczą częste gwizdy tłumu, gdy pojawia się publicznie. Pomocna dłoń kanclerz Merkel ratuje go z opresji. Wypalony, zmęczony polityk, który już wyczerpał repertuar swoich PR-owskich sztuczek, odchodzi w medialnej pseudochwale. Oczywiście po to, by pracować dalej dla Polski. W zaprzyjaźnionych mediach natarczywie pytano polityków o to, co Tusk „zrobi dla Polski”, jak będzie „rządził” Europą, co jego wybór „oznacza dla Polski”.

Ale już samo takie postawienie sprawy świadczy, że ciągle jeszcze „europejska” część polskiego społeczeństwa postrzega Polskę jako kraj drugiej kategorii. Nikt przecież nie pytał, co zrobi dla Belgii van Rompuy, czy jego wybór świadczy o przynależności Belgii do świata zachodniego lub co zrobi dla Portugalii Barroso i czy w ten sposób Portugalia wreszcie uznana zostanie za równoprawnego członka Unii. To, że niektórzy Polacy ciągle jeszcze potrzebują tego rodzaju zapewnień po 25 latach od upadku komunizmu i że łatwo jest ich takimi zapewnieniami zwieść i uwieść świadczy o tym, że podział Europy na dwie części ciągle jeszcze istnieje.

Wykalkulowane ryzyko

Drogę do nowego stanowiska utorowała Tuskowi zgoda na kandydaturę Mogherini na wysokiego komisarza do spraw polityki zagranicznej. To zaś, że udało się ją przeforsować mimo młodego wieku, braku doświadczenia i prorosyjskiego nastawienia, wynika z silnej pozycji nowego premiera Włoch Matteo Renziego. Tusk uchodzi za zwolennika twardego kursu wobec Rosji. Został wybrany, bo trzeba było uspokoić Europę Wschodnią. My jednak doskonale wiemy, jak twardy jest Tusk wobec Putina – widzieliśmy to nie tylko w Smoleńsku.

Choć wybór Tuska przyjęto raczej dobrze, pojawiają się także sceptyczne głosy. Komentator „European Voice” pisał:
„Rada Europejska podjęła wykalkulowane ryzyko. Jeśli Federica Mogherini zachowa się zgodnie z oczekiwaniami jej krytyków i jeśli Tusk poza Warszawą stanie się pomniejszoną postacią, to hazardowe posunięcie skończy się porażką”.

Ryzyko jest rzeczywiście duże. Tusk nigdy – poza „saksami” w Norwegii – nie przebywał dłużej za granicą, nie ma żadnego doświadczenia pracy w organizacjach międzynarodowych. Bardziej jeszcze niepokoi fakt, że nominacja opiera się na całkowicie nierealistycznej ocenie jego dokonań jako premiera RP. Chwalić Tuska za skuteczność rozwiązywania strategicznych problemów, to mniej więcej tak jak chwalić prezydenta Hollande’a za ascetyczny styl życia. Europejska opinia publiczna nie wie nic o licznych aferach, o jego stylu uprawiania polityki na pokaz, o jego braku pracowitości, rządzeniu przez polaryzację i konflikt, o łamaniu prawa opozycji.

Podporządkowanie Merkel

„Charlemagne” z tygodnika „The Economist” ma inne obawy: „Jako prezydent forum, na którym spotykają się głowy rządów, będzie musiał budować mosty między krajami. Jednak inaczej niż Herman Van Rompuy, którego zastąpi, Tusk nie jest politykiem budującym konsens: zadziornie wywalczył swoje miejsce na szczycie polskiej polityki. Trudno przypuścić, by zrezygnowawszy z przywództwa w dużym kraju europejskim, zadowolił się administracyjną rolą za kulisami. Może próbować uzyskać więcej wpływu na politykę zagraniczną niż jego poprzednik, co może utrwalić robocze kontakty z panią Mogherini. Charakterystyczny jest zapewne fakt, że wahał się, zanim zaakceptował europejską ofertę”.

Ale wahanie Tuska jest legendą. Tusk nigdy także nie prowadził samodzielnej polityki zagranicznej. Trzymał się po prostu głównego europejskiego nurtu, wyznaczanego przez Berlin. Andrew Gardner w „European Voice” stwierdza realistycznie, że „siła jego relacji z Merkel” będzie decydująca. A Edward Lucas, dziennikarz „The Economist” we „Wprost” rozwija tę myśl:
„Można sobie wyobrazić inną Unię, gdzie małe kraje dogadują się, tworząc realną przeciwwagę dla dużych państw, ale nie widzę oznak, że miałoby się tak stać. Tusk na pewno nie będzie sterował Radą w tym kierunku. Kluczowa jest jego relacja z Angelą Merkel. Merkel nadal dostanie w Unii to, co będzie chciała, ale będzie to polityka niemiecka z polskim posmakiem. To dobre dla Polski”.

Cały tekst w poniedziałkowej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Zdzisław Krasnodębski