Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Katarzyna Gójska-Hejke,
25.07.2014 18:47

Tusk, Komorowski i rozdwojenie jaźni

Postępowanie najemników Putina z wrakiem i ciałami pasażerów samolotu, który kilka dni temu sami zestrzelili, niewiele różni się od wychwalanych przez premiera Tuska, prezydenta Komorowskiego i ich ws

Postępowanie najemników Putina z wrakiem i ciałami pasażerów samolotu, który kilka dni temu sami zestrzelili, niewiele różni się od wychwalanych przez premiera Tuska, prezydenta Komorowskiego i ich współpracowników procedur, które zastosowali Rosjanie 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. I teraz, i przed czterema laty służby Putina od początku zmieniały położenie fragmentów wraku. Przejęły rejestratory, dokonywały tzw. sekcji zwłok, wywoziły bez kontroli ciała ofiar, a teren katastrofy wystawiały na plądrowanie gapiom i złodziejom. Zarówno w okolicach Torez, jak i w Smoleńsku Rosjanie rozjeżdżali wrakowisko ciężkim sprzętem, niszczyli elementy samolotów. Rządowego tupolewa RP taranowały koparki i spychy, a służby ratownicze łomami wybijały szyby, przecinarkami cięły kable. Niemal identyczne procedury badawcze zastosowali funkcjonariusze i najemnicy Federacji Rosyjskiej na Ukrainie – wrak malezyjskiego boeinga rozrywano dźwigami. Okazuje się jednak, iż to, co przed czterema laty jawiło się najwyższym urzędnikom Rzeczypospolitej jako szczyt profesjonalizmu i wyjątkowa rzetelność w badaniu katastrof lotniczych, dziś potępia cały cywilizowany świat. Prezydent Komorowski, premier Tusk czy minister Sikorski w dzisiejszej rzeczywistości niechybnie doświadczają prawdziwego rozdwojenia jaźni – gdy mówią o boeingu, krzyczą: „barbarzyństwo”, a gdy rozmowa przechodzi na Smoleńsk, muszą w „barbarzyństwie” doszukiwać się wiarygodnych procedur. Sęk w tym, że dramatyczne wydarzenie na Ukrainie prędzej czy później zmusi świat do powrotu do sprawy wyjaśnienia śmierci polskiej delegacji w 2010 r. Gdyby nie dopuszczenie do niej i zgoda na jej tuszowanie, nie byłoby agresji Rosji na Ukrainę i nie byłoby dramatu malezyjskiego samolotu. Cztery lata temu świat udał, iż nie wie, kto stoi za śmiercią polskiego prezydenta, i dziś płaci za to cenę. Nie da się zapewnić bezpieczeństwa naszej części Europy bez wyjaśnienia przyczyn dramatu z poranka 10 kwietnia. I nie da się skutecznie okiełznać imperialnych zapędów kagiebowskiej szajki rządzącej Rosją bez usunięcia z polskiej polityki ludzi, którzy z nią spiskowali.
Reklama