10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Kneblarze

Wobec każdej grupy sprzeciwu stosowany jest dziś tylko jeden język - pogardy i nagonki. Im bardziej prostackiej, tym bardziej pożądanej.

Wobec każdej grupy sprzeciwu stosowany jest dziś tylko jeden język - pogardy i nagonki. Im bardziej prostackiej, tym bardziej pożądanej.

Kilka dni temu okazało się, że za protest przeciwko robieniu z sowieckiego namiestnika bohatera i męża opatrznościowego może grozić kara więzienia, teraz dowiadujemy się, że współpracownicy premiera Tuska wraz z obstawą medialną odgórną decyzją wydzielą nam sprawy, w których będziemy mogli skorzystać z wolności sumienia, od tych, nad którymi zapanuje wola urzędnika. Atak na sygnatariuszy deklaracji wiary nie jest bynajmniej tylko kolejną wojną społeczną, jakże ochoczo prowokowaną przez obecne środowiska władzy, w przekonaniu, iż dobrze konserwuje ich wpływy wśród wyborców. Jest – nie pierwszym zresztą – działaniem nakierowanym na ograniczenie praw obywatelskich, w tym wypadku katolików. Aparat państwowy wraz z propagandowymi zastępami ruszył na wojnę z lekarzami, którzy chcą być wierni wartościom chrześcijańskim, dokładnie z taką samą determinacją, z jaką zwalcza obywateli domagających się rzetelnego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, protestujących przeciwko gloryfikowaniu komunistycznych zbrodniarzy. Wobec każdej grupy sprzeciwu stosowany jest dziś tylko jeden język – pogardy i nagonki. Im bardziej prostackiej, tym bardziej pożądanej. Oto kwintesencja państwa, które od ćwierćwiecza osadza się na fundamentach komunistycznego potwora o nazwie PRL. A dzisiejsza ekipa rządząca ma w tym procesie wybitne zasługi. Dobrnęliśmy bowiem do punktu, w którym kończy się jakakolwiek cywilizowana debata publiczna – lokująca wszystkie strony sporu na mniej więcej równoznacznych pozycjach – a zaczyna zwyczajne wyrzucanie nieprawomyślnych (czyli niewygodnych władzy)  poza nawias życia obywatelskiego. Ci od prawdy o 10 kwietnia są „sektą smoleńską”, wyborcy najpoważniejszej partii opozycyjnej moherami, katoliccy lekarze stają się „ludźmi bez sumienia”, walczący z honorowaniem komunistycznych oprawców – „ziejącym nienawiścią tłumem”, a podpisujący się pod wnioskami kontrującymi plany władzy – „zmanipulowanymi naiwniakami”. Dlatego uważam, że 4 czerwca to święto, które powinny celebrować rządzące dziś Polską elity – dzień, w którym obywatele wybrali wolność, a ich reprezentanci wódkę z szefem bezpieki, to doprawdy najtrafniejszy symbol ostatnich lat.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska-Hejke