Komórkowe show szefa rządu jest kolejną ustawką, w której Tusk chce zagrać na emocjach Polaków. Wskazuje niepoczytalnych i niebezpiecznych, stawia siebie w roli ofiary.
Premier Tusk niby spontanicznie odczytał opinii publicznej SMS-y z groźbami, jakie rzekomo otrzymuje jego córka. Miało wyglądać jak zwyczajny gest zaniepokojonego ojca i uzasadnić przyznanie państwowej ochrony nękanej latorośli. Zwracam jednak uwagę na treść konferencyjnych SMS-ów ujawnionych przez szefa rządu.
Dziwnym trafem korespondowała ona z rozpoczętym przed czwartą rocznicą katastrofy smoleńskiej festiwalem typowania wariatów – w SMS-ach szaleńcy mieli zapowiadać atak na premiera i jego najbliższych jako karę za tragedię z 10 kwietnia 2010 r., autorytety uczestniczące w festiwalu wieszczyły, iż wszyscy niedający wiary oficjalnej rosyjsko-polskiej wersji katastrofy są co najmniej owładnięci szaleństwem. A jak wiadomo, tacy są nieprzewidywalni. SMS-y Tuska mają to udowadniać. Komórkowe show szefa rządu jest kolejną ustawką, w której Tusk chce zagrać na emocjach Polaków. Wskazuje niepoczytalnych i niebezpiecznych, stawia siebie w roli ofiary.
Po raz kolejny osiąga Himalaje psychopolityki. I zdaje się, że to jest jego jedyny pomysł na sprawowanie władzy. Problem w tym, iż cenę za to płacimy wszyscy –
tuskowa psychopolityka demoluje polskie życie publiczne. Argumenty zastępuje inwektywami i szczuciem, kreuje wykluczenie jako sposób rywalizacji politycznej, propagandę wynosi na poziom wolności słowa, a absurdalne zdarzenia ukazuje jako przełomowe. Jak bardzo ekipa Platformy musi czerpać ze wzorców żywcem wziętych z czasów niedemokratycznych, udowodniła niedawno „Gazeta Polska Codziennie”. Dziennikarz przedstawiany jako niezależny ekspert lotniczy okazał się współpracownikiem Kancelarii Premiera Donalda Tuska, zatrudnionym na niejawnym, bo nieujawnionym opinii publicznej, etacie. Najwyraźniej budżetowe miliony zasilające spółki – wydawców prorządowych mediów – stają się już niewystarczającą gratyfikacją. A misje specjalne, można by rzec, strategiczne dla rządu predestynują do ubiegania się o specjalne honoraria. Kto jeszcze jest na takiej specjalnej liście KPRM lub powiązanych z PO instytucji? Odpowiedź na to pytanie będzie ważnym krokiem na drodze odbudowywania w Polsce demokracji.
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Katarzyna Gójska-Hejke