Jakaś kolejna granica została przekroczona. Premier Donald Tusk pojawił się na pogrzebie malutkiej Julii, córki medalisty z Londynu Bartłomieja Bonka.
Ucieszyłbym się, gdyby przybył tam incognito, z przeprosinami. Zmarłe dziecko jest bowiem ofiarą polskiej służby zdrowia, za którą premier odpowiada. Jednak polityk wykorzystał tę tragedię. Kondolencje składał bowiem na oczach fotoreporterów. „Gazeta Wyborcza” na swojej stronie zamieściła fotorelację z tego wydarzenia. Parę godzin później premier ogrzewał się w cieple chwały Kamila Stocha w jego rodzinnej miejscowości. Rozpaczliwe zestawienie. Cztery imprezy i pogrzeb. Mowa ciała rodziców małej Julii świadczy o ich stosunku do obecności Donalda Tuska na pogrzebie w otoczeniu fotoreporterów. Zabrakło jednak jakiegoś krewkiego krewnego, który zwyczajnie dałby bezczelnemu w pysk.
Kupujcie elektroniczną prenumeratę „Codziennej”! Pozwoli to nam uniknąć restrykcji ze strony kolporterów.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Robert Tekieli