PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Gowin sprzedaje piłę na pustyni

W XXI w. obserwowaliśmy dwie postokrągłostołowe siły.

W XXI w. obserwowaliśmy dwie postokrągłostołowe siły. Najpierw przez aferę Rywina skompromitował się SLD, później w ciągu siedmiu lat fatalnych rządów ośmieszyła się Platforma (mutacja opozycji koncesjonowanej z PRL‑u). Dziś układ panicznie szuka koła ratunkowego dla systemu.

Termin „układ” używany kiedyś przez Jarosława Kaczyńskiego jako umowne określenie zbioru klik, które dzierżyły władzę w Polsce i których nie można redukować do układu parlamentarnego, stał się przedmiotem kpin i zarzutów o obsesję prezesa PiS‑u. Nie zmienia to faktu, że słowo to znakomicie oddawało istotę sytuacji politycznej w III RP, a jego zwięzła poetyka idealnie nadawała się na tytuł filmowej produkcji (taka zresztą w końcu powstała, znamy ją dziś pod nieco rozbudowaną nazwą „Układ zamknięty”).

Koła ratunkowe

Używając zatem pojęcia odkopanego przez Ryszarda Bugajskiego, można zadać sobie pytanie, gdzie układ może szukać kół ratunkowych dla sypiącego się systemu III RP? Widmo zwycięstwa PiS‑u z pewnością spędza sen z powiek wielu osobom w Polsce i za granicą. Jest to stan zagrożenia, który w ogóle nie powinien zaistnieć. Niemniej jednak matematyczna wygrana PiS‑u – na którą rzeczywiście się zanosi – bynajmniej nie przekłada się na wygraną polityczną. Zdolność koalicyjna partii Kaczyńskiego jest bowiem zerowa. Ta konstatacja nie jest zarzutem, wręcz przeciwnie, stanowi linię demarkacyjną pokazującą, gdzie przebiega podział między partiami systemowymi a antysystemowymi. Obecna strona rządowa zakwestionowałaby semantykę zawartą w takim opisie, ale już nie samo położenie linii.

Zostało ono nawet potwierdzone przez posła PO Adama Szejnfelda, który stwierdził, że PO dysponuje… 52 proc. głosów poparcia! Zaliczył on bowiem – bazując na sondażu TNS – do własnego obozu PSL, SLD, TR, a także Polskę Razem Jarosława Gowina. Wpis na Twitterze został opatrzony emotikonem z uśmieszkiem – tym współczesnym znakiem infantylizacji języka – należy go więc ocenić raczej jako napisany pół żartem, ale pół serio. Aktywność Szejnfelda prowadzi nas na trop odpowiedzi na postawione wyżej pytanie o koło ratunkowe układu. Jest nią bowiem działalność Jarosława Gowina, polityka od pradziejów III RP związanego z jej elitami.

Nie jest istotne, czy Jarosław Gowin jest politykiem autonomicznym, czy też jego zakulisowe powiązania z układem w rzeczywistości stoją w sprzeczności z tym, co głosi. Wyborcy, którzy oczekują twardych dowodów w tej sprawie, zapominają, że decyzja przy urnie wyborczej to nie sąd skorupkowy, w którym skazujemy innych polityków na śmierć. Politycy to ludzie, w których ręce oddajemy nasze życie, zatem siłą rzeczy racjonalny wybór zakłada podejrzliwość i przyjmowanie skrajnych, niekorzystnych interpretacji zachowań kandydatów, inaczej niż w życiu codziennym.

Kup pan piłę

W wypadku Gowina nie trzeba nawet iść tak daleko w interpretacjach, bowiem nawet przy założeniu jego dobrej woli jest niemal pewne, że ewentualny sukces wyborczy byłego ministra sprawiedliwości w rządzie Tuska raczej odwlecze reformę Polski, niż ją przybliży.

Historia UPR‑u Janusza Korwin-Mikkego pokazuje, że w Polsce nie ma popytu na partie wolnorynkowe. Jest to związane zarówno z mentalnym garbem po komunistycznym PRL‑u, jak też z dominującą w Europie tradycją polityczną, która jest socjaldemokratyczna. W Polsce nie będzie (niestety) żadnego Ronalda Reagana, bowiem kandydat na niego w przeciwieństwie do oryginału nie mógłby się odwoływać do wolnorynkowych korzeni państwa. Ewentualne zmiany w tę stronę mogłyby się odbyć wyłącznie ewolucyjnie, w stylu Edmunda Burke’a, a nie w stylu liberalnej rewolucji, jak chciałby tego Gowin. Z tego punktu widzenia sprzedaje on piłę na pustyni. Jego projekt ma niewielkie szanse na sukces, natomiast duże szanse na odciągnięcie od obozu niepodległościowego głosów, które mogłyby stać się języczkiem u wagi, gdyby PO zaliczyła kolejne kompromitacje i gniew społeczny zacząłby rosnąć.

Sympatyzujący z Gowinem Łukasz Warzecha napisał na Twitterze: „Tuż po 9 w telewizji Republika będę pluł na PiS i wychwalał Gowina. W końcu za to biorę kasę od Ruskich”. Wpis na szczęście nie był opatrzony emotikonem – to dobrze, że odbywają się jeszcze pojedynki na złośliwości bez tego wynalazku. Wszakże zasługuje sobie na poważną odpowiedź.

GPU w latach 20. XX w. wieku przeprowadziło operację „Trust”, która miała na celu instalować na Zachodzie ośrodki opozycyjne pozornie wrogie ZSRS, które faktycznie działały na korzyść Sowietów. Ze względu na wymienione wyżej kryterium skrajnej podejrzliwości w polityce można odpowiedzieć Łukaszowi Warzesze tak: nie ma znaczenia, czy Ruscy mają coś wspólnego z Gowinem. Ważne jest to, że na Kremlu nikt by nie wymyślił nic lepszego niż PR.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jakub Pilarek