Jak zeznał wczoraj 50-letni Wojciech Braun,
kibic Legii zatrzymany po rosyjskim marszu w czasie Euro 2012, w areszcie był kopany w jądra. „Witamy na Mokotowie" – usłyszał. Było to krótko po telefonie Putina do Tuska i jego zapewnieniach o rozprawie z chuliganami. Ze 184 zatrzymanych policja wytypowała dwóch, którym postawiła zarzut z art. 119 kk, dotyczący nienawiści z powodu… „przynależności narodowej, etnicznej, rasowej". I jasne: ten, komu nie podoba się marsz z sowieckimi symbolami, zachowanie Moskwy w sprawie Katynia czy Smoleńska, albo i ten, kto nie lubi rosyjskich kibiców, jest ksenofobem! Tłumaczenia podejrzanych, że do Polaka od Palikota, prowadzącego marsz, żywili uczucia jeszcze bardziej niechętne, nie pomogły i stanęli przed sądem. Cóż, za cara nieposłuszny Polak był „polskim miatieżnikiem", za komuny „godził w sojusze", a teraz jest ksenofobem. Nagonki mają konsekwencje.
Gdyby nie lata plucia na „Kaczorów", nie można by przeprowadzić Smoleńska. Gdyby nie codzienna dawka bzdur o kibolach, niemożliwe byłoby kopanie w jądra. Ci, którzy mówią: to tylko nieświęci kibole, niech wiedzą, że przyjdzie kolej i na nich. Tylko najpierw w TVN-ie zrobią z nich bandytów, moherów, zwyrodnialców itp.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Lisiewicz