Generałowie w II RP salutowali przed uczestnikami przegranego Powstania Styczniowego jako pierwsi. Zwycięski Józef Piłsudski przyznał kombatantom insurekcji styczniowej specjalne mundury i dożywotnie pensje. Spotkania z nimi formowały nastoletnich Polaków na całe życie. W postkomunistycznym potworku III RP powstańcy warszawscy umierają w biedzie, słuchając w mediach narzekań na swój brak rozsądku. Ale inna Polska zdaje się być blisko. Czy jej dożyją?
Siwe brody i wąsy pochylone nad szachami czy kartami w domu weterana – tak wyglądają na zdjęciach z przedwojennej Polski uczestnicy Powstania Styczniowego. 11 listopada 1918 r. dożyło ich około 3,5 tys.
W hołdzie córce przywódcy przegranego powstania
Na jednym ze zdjęć w kolekcji Narodowego Archiwum Cyfrowego Józef Piłsudski siedzi obok córki dyktatora przegranego powstania – Romualda Traugutta. W rocznicę klęski – stracenia go w warszawskiej Cytadeli – tym, którzy przeżyli, wręczano Virtuti Militari.
Specjalnie dla nich wymyślone granatowe mundury stawiały na baczność generałów, którzy mieli obowiązek salutować im jako pierwsi. W setkach wspomnień nastolatków z II RP i czasów ją poprzedzających spotkania z weteranami są tymi wydarzeniami, które należą do najbardziej fascynujących przeżyć młodości.
Władze II RP przyznały im dożywotnie pensje i prawo do mieszkania, wiktu i opierunku w działających w wielu miastach domach weterana, w których oddawali im hołd najwyżsi przedstawiciele państwa.
Czy dla biednej II RP była to opłacalna inwestycja? A
czy opłacało się inwestować w rotmistrza Pileckiego? Powstaniec styczniowy Józef Pilecki za walkę o niepodległą Polskę zapłacił siedmioma latami na Syberii i konfiskatą majątku. Czy gdyby nie wziął udziału w tamtej, „bezsensownej”, przegranej „awanturze”, jego wnuk, rotmistrz Witold Pilecki, wziąłby udział w zwycięskiej wojnie z bolszewikami w 1920 r. i przegranym Powstaniu Warszawskim w roku 1944? Czy byłby tym bohaterskim rotmistrzem, gdyby brat jego matki Hipolit Osiecimski nie bił się w przegranym powstaniu 1863 r., gdzie – w czasie ucieczki – uwieczniony został na obrazie Grottgera?
Ostatnie zdjęcia powstańców warszawskich
Kult uczestników Powstania Styczniowego bynajmniej nie był zaraz po jego przegranej czymś oczywistym. Piłsudski w broszurze „Jak stałem się socjalistą” wspominał, jak zaciskał zęby, gdy w jego młodości w rozmowach starszych „o ostatnim powstaniu mówiono bardzo mało, a to, co mówiono, było dla mnie wstrętem – uważano bowiem, że powstanie było nie tylko błędem, lecz i zbrodnią”. Wskutek carskiej propagandy musiał słuchać „kłamliwych i pogardliwych słów o Polsce, Polakach i ich historii”.
Studiował dzieje Powstania Styczniowego, był jego kronikarzem, szukał przyczyn klęski, uczył się, jak jej uniknąć. A jednocześnie nie miał wątpliwości: „Rok 1863 dał wielkość nieznaną, wielkość, co do której i teraz świat wątpi, gdy mówi o nas, wielkość zaprzeczającą wszystkiemu temu, co my o sobie mówimy, wielkość cudu pracy, ogromu siły zbiorowej”.
Czy stosunek III RP do Powstania Warszawskiego bardziej przypomina ten, jaki w młodości Piłsudskiego miała do Powstania Styczniowego propaganda carskiego reżimu, czy ten z czasów niepodległej Polski po 11 listopada? A jakie będą ostatnie zdjęcia większości powstańców warszawskich z III RP, jeśli wyłączyć z niej okres prezydentury twórcy Muzeum Powstania Warszawskiego, prezydenta Lecha Kaczyńskiego? To przecież będą zdjęcia z uroczystości, które w mediach nazywane są awanturami, zdjęcia z politykami w nich poniżanymi, z kibicami nazywanymi tam bandytami.
A status majątkowy weteranów, żyjących dziś często w skrajnej biedzie, z żałośnie niskimi kombatanckimi dodatkami? III RP wolała zainwestować w emerytury ubeków. W swoich.
Nasza wielka, wyśniona Warszawo!
Teresa Bogusławska, najmłodsza poetka Powstania Warszawskiego, rocznik 1929, działalność w konspiracji rozpoczęła, mając 12 lat. W 1941 r. wstąpiła do Szarych Szeregów, drukowała w podziemnych gazetkach, brała udział w małym sabotażu.
Dziś miałaby 84 lata. 23 lutego 1944 r. gestapo aresztowało ją, gdy nalepiała ulotki na niemieckie afisze. 15-latka, bita i przesłuchiwana na Pawiaku, nikogo nie wydała. Nie podpisała nawet zobowiązania, że zaniecha „przestępczej” działalności.
W więzieniu zachorowała na gruźlicę. Miała trafić do obozu w Niemczech, ale ze względu na stan zdrowia represje złagodzono – trafiła pod dozór policyjny. Ze zdrowiem było coraz gorzej – wplątały się angina, szkarlatyna, potem zapalenie opon mózgowych, trafiała do kolejnych obozów dla chorych i sanatoriów.
Zdążyło się jeszcze spełnić jej marzenie – wzięła udział w Powstaniu. Opatrywała rannych, szyła mundury i opaski dla żołnierzy AK, rzeźbiła ryngrafy z Matką Boską dla powstańców. Zmarła na zapalenie opon mózgowych w 1945 r. Była młodsza od Inki – miała 16 lat.
Wielu jej rówieśników zaczyna pisać wiersze, ale aż nie chce się wierzyć, że to 15-latka w dwa tygodnie po upadku powstania potrafiła napisać – do ginącej Warszawy – słowa, które dziś jeszcze zyskują na aktualności:
„Nie żegnaliśmy Ciebie z rozpaczą,/Nie słuchaliśmy w drodze drzew płaczu – i odeszliśmy, zda się, pogodnie/Z piosnką o tym żołnierzu-tułaczu.[…]/. My nie będziem tam płakać za Tobą,/Choćby serca nam w strzępy się darły,/Będziem mówić o Tobie w obozach,/Jak o żywej, nie jak o umarłej./I dopiero po miesiącach... latach.../Kiedy skończy się nasza udręka/Nadciągniemy, jak ptaki do gniazda/by przed Tobą w milczeniu poklękać./By powiedzieć, cudownej i świętej,/Żeś nam w sercach rozpaliła jasno/Taką miłość i wiarę, i siłę,/Że do śmierci nie zgasną, nie zgasną…/Wstanie wtedy świt przedziwnie jasny,/Świt perłowy z wstęgą tęczy mgławą.../Ty się zbudzisz do nowego życia,/Nasza, wielka, wyśniona Warszawo!”. Skąd wzięła się taka 15-latka? Z tego samego miejsca, co Pilecki i tysiące innych.
Zapewne nie byłoby tego wiersza, gdyby jej ojcem nie był płk Antoni Bogusławski, odznaczony Virtuti Militari za walkę z bolszewikami w 1920 r., poeta i pisarz. Pułkownik i poeta? – który poborowy, mający do czynienia z „trepami” PRL‑u i III RP uwierzy w takie połączenie?
Nihilistyczny gest przekreślania dziejów narodu
Jak co roku przy okazji obchodów powstania pojawiają się ataki na jego tradycję. Te z komunistycznym rodowodem i te w imię „realizmu”.
W 1947 r. w drugim w numerze paryskiej „Kultury” odprawę komunistycznym krytykom polskości dawał jej publicysta Jan Ulatowski:
„Nie można chcieć przestać być tym, kim się jest. A kim jest naród, dowiadujemy się z jego historii. Przekreślać dzieje narodu, to gest nihilistyczny, a robić z siebie sędzię narodowych dziejów, który nie widzi nic poza nikczemnością i głupotą, to grzeszyć pychą”.
Na krytykę rzekomo przebrzmiałej romantycznej postawy odpowiadał:
„Gdybyśmy byli kornie poddali się rosyjskiej opiece, może jeszcze żyliby dziś potomkowie Polaków mówiący jakimś zruszczonym narzeczem polskim, ale – pozbawieni literatury, która na tej legendzie wyrosła, pozbawieni doświadczeń, jakie porobili niepodległościowcy i realiści XIX w. [...] nie bylibyśmy się więcej obudzili do niepodległości”. Stwierdzał kategorycznie, że „wynarodowienie znacznie szybciej kradnie narodowi substancję, niż tysiące poległych w szaleńczych walkach”.
Czy należy badać przyczyny militarnych przegranych w latach 1939 i 1944? Metodą Piłsudskiego, w imię realizacji testamentu Teresy Bogusławskiej, budowy wielkiej Warszawy, oczywiście.
Tu energia wielbicieli realizmu i siły ma wielkie pole do popisu. II RP okazała się państwem zbyt słabym, żeby pokonać Niemców i Sowietów. III RP okazała się po Smoleńsku państwem nieistniejącym. To jego budowie należy dziś poświęcić wszystkie siły. Etos 11 listopada, Powstania Warszawskiego i Żołnierzy Wyklętych to podstawa odbudowy siły duchowej państwa polskiego. Od której wszystko musi się zacząć.
Bez niej nie będzie ani kary dla sprawców Smoleńska, ani uniezależnienia od rosyjskiego gazu, ani nowoczesnej sieci autostrad, ani szans na zawodowy rozwój młodzieży, który blokuje postkomunistyczna oligarchia.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Lisiewicz