Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Nie musiały umrzeć

„Gdy te słowa ukażą się w druku, chorych na »świńską grypę« będzie już kilkaset tysięcy. Kilkanaście tysięcy spośród nich zachoruje później na powikłania. Część umrze. Chorują głównie małe dzieci” – to słowa opublikowane w „Gazecie Polskiej” na począ

„Gdy te słowa ukażą się w druku, chorych na »świńską grypę« będzie już kilkaset tysięcy. Kilkanaście tysięcy spośród nich zachoruje później na powikłania. Część umrze. Chorują głównie małe dzieci” – to słowa opublikowane w „Gazecie Polskiej” na początku stycznia. Niestety, znalazły one potwierdzenie w głośnych doniesieniach z ostatnich dni. Śmierć 2,5-letniej Dominiki jest tylko jednym z tych dramatycznych świadectw.

W grudniu w białostockiej klinice zmarł 13-miesięczny Bolek – w jego przypadku lekarze nie zlecili wykonania nawet podstawowych badań stanu zdrowia dziecka. W Katowicach przed przychodnią umarła 57-letnia kobieta, której nie udzielono pomocy.

Tę listę niestety można długo jeszcze kontynuować. Podobnych zdarzeń są przecież każdego dnia w całym kraju setki. Nie każde kończy się śmiercią, a tylko nie-liczne są nagłaśniane. Ale przecież każdy, kto korzysta z państwowej służby zdrowia, wie o jej dramatycznej sytuacji – o braku miejsc w szpitalach czy wielomiesięcznym oczekiwaniu na wizyty u specjalistów, badania czy zabiegi. A fakt, że w grudniu praktycznie przestało przyjmować Centrum Zdrowia Dziecka i inne szpitale dziecięce, którym skończyły się limity wyznaczone przez NFZ? Czy choćby to nie powinno stanowić głośnego sygnału alarmowego dla nas wszystkich?

Większość spośród tysięcy ofiar kryzysu służby zdrowia (bo tak należy nazwać obecną sytuację) umiera jednak w ciszy. Rodziny, zwykle nieświadome faktycznej roli systemu w spowodowaniu śmierci bliskich i przygniecione tragedią, rzadko podejmują kroki prawne czy informują media.

Ministerstwo propagandy
Chorzy i ich rodziny wiedzą też, że nie mogą liczyć na władze. Te bowiem, uosabiane przez Bartosza Arłukowicza, zgodnie z podpowiedziami wynajmowanych specjalistów od piaru, sprawnie odsuwają od siebie jakąkolwiek winę. Po śmierci 2,5-letniej Dominiki minister oznajmił na przykład, że zrobi wszystko, „aby winni zostali ukarani”. Tak jakby to nie on był pierwszym odpowiedzialnym za złe funkcjonowanie służby zdrowia.

W każdym systemie są ludzie, którzy podejmują decyzje i w tym wypadku musimy to dokładnie sprawdzić, ale wydaje się, że ktoś gdzieś popełnił błąd. Sytuacja musi być bardzo dokładnie wyjaśniona – powiedział Arłukowicz po zgonie dziewczynki. – Taka śmierć jest porażką systemu, ale ostateczną decyzję podejmuje człowiek… Ta sytuacja pokazuje to, że system, w którym podejmują decyzje ludzie, musi być oparty na kompetencjach, ale także na odpowiedzialności”.

Okrągłe zdania ministra (któremu chyba właśnie umiejętność zgrabnego posługiwania się pustosłowiem dała miejsce w rządzie), jego teatralne zapowiedzi wysyłania „resortowych kontroli” czy ogłaszane na konferencjach prasowych „wzywanie na konsultacje specjalistów krajowych” mają jeden cel: przykrycie faktycznej przyczyny kryzysu, jaką jest po prostu drastyczny brak środków.

To przecież właśnie dlatego, że przeznacza się za mało pieniędzy m.in. na potrzeby szpitali, dochodzi do nieudzielania pomocy chorym. To nie bezduszność czy lenistwo lekarzy, jak sugerują władze i główne media, jest tego powodem, lecz decyzje rządu – ministrów Arłukowicza, Rostowskiego i głównego odpowiedzialnego za doprowadzenie budżetu służby zdrowia do stanu zapaści – Donalda Tuska.

Z powodu swojej medialnej i politycznej dominacji władze są niestety bezkarne i pozwalają sobie na nonszalanckie odpieranie krytyki prostym argumentem o „politycznym i cynicznym wykorzystywaniu śmierci dziecka”. A chorzy umierają…

Przykrywanie wirusa
Po trzech latach epidemia grypy nieoczekiwanie wróciła. System działa jednak równie źle jak przedtem, co doprowadziło do dramatycznych skutków. Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów choroby małej Dominiki, ale wiemy, że chorowała na grypę.

W „GP” i „Codziennej” już rok temu wskazywaliśmy, że rząd od 2009 r., czyli od początku pandemii, systematycznie wprowadza społeczeństwo w błąd. Najpierw minister Ewa Kopacz, a  potem jej następca bagatelizowali niebezpieczeństwo i manipulowali danymi. Arłukowicz, komentując w styczniu informacje o lawinowym wzroście zachorowań, obudować je uspokajającymi sformułowaniami o normalnym "zjawisku sezonowym", które "się pojawia", ale "nie stanowi bezpośredniego czy gwałtownego zagrożenia". Mówi to, gdy w całym kraju szpitalne OIOM-y zapełnione były chorymi na pogrypowe zapalenie płuc...

Jednym z rezultatów usypiających słów ministrów, że nie ma czym się przejmować, „bo grypa jest co roku”, jest ogromny spadek liczby szczepień. Polska zajmuje obecnie ostatnie miejsce w Europie pod tym względem – za Rumunią. A efektem jest szybko rosnąca liczba zachorowań i zgonów. W tym sezonie na grypę chorowało ok. 2 mln Polaków. To rekord XXI w.: dwa razy więcej niż w czasie pandemii 2009 r. i aż 10-krotnie więcej niż w typowym sezonie! Niestety oznacza to, że liczba zgonów może sięgnąć w tym roku nie kilku, lecz kilkunastu tysięcy.

System biedy
W prestiżowym piśmie medycznym „Lancet” opublikowano właśnie artykuł dwóch warszawskich lekarzy, którzy podają w wątpliwość oficjalne liczby ofiar grypy w Polsce. Zwracają uwagę na gwałtowny wzrost zgonów na powikłania pogrypowe w 2009 r. Ich zdaniem należy dokładniej przyjrzeć się działaniom w walce z tą potencjalnie śmiertelną chorobą. Piszą m.in. o źle działającym systemie wykrywania i niedostępności diagnostyki.

Dzisiaj, po śmierci małej Dominiki, warto postawić szereg pytań – nie tylko o odpowiedzialność lekarza, który nie pojechał do dziecka. Warto spytać, na ile przygotowani są dyspozytorzy pogotowia, by nie przeoczyć zagrożenia? Jak Ministerstwo Zdrowia instruowało lekarzy do walki z epidemią?

Lekarze państwowej służby zdrowia nie mają praktycznie dostępu do badań diagnostycznych. Znowu chodzi o pieniądze: badanie wykrywające wirusy kosztuje 450 zł. Faktycznie więc ich się nie stosuje i lekarze nie wiedzą, czy mają do czynienia z grypą, czy też ze zwykłym niegroźnym przeziębieniem.

W województwie łódzkim na grypę chorowało w lutym tygodniowo 10 tys. osób. Tymczasem wykonywano zaledwie 2 (słownie: dwa) badania na tydzień! A gdyby takie badanie zrobiono małej Dominice i wykryto zagrożenie odpowiednio wcześnie?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Artur Dmochowski