Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Sędzia Tuleya jak łzy Sawickiej

Prorządowe media mają nowego idola. Jest nim, rzecz jasna, sędzia, który co prawda skazał za łapownictwo kardiochirurga doktora G., ale uczynił to w taki sposób, by obywatele pomyśleli, iż jest on ofiarą perfidnej machiny tajnych służb pisowskiego rz

Prorządowe media mają nowego idola. Jest nim, rzecz jasna, sędzia, który co prawda skazał za łapownictwo kardiochirurga doktora G., ale uczynił to w taki sposób, by obywatele pomyśleli, iż jest on ofiarą perfidnej machiny tajnych służb pisowskiego rządu. Opinia publiczna od rana do nocy – dosłownie – karmiona jest niemal wojennymi opowieściami: uczestnik Powstania Warszawskiego straszony aresztem wydobywczym, lekarka oderwana od reanimowanego pacjenta i wleczona po szpitalnym korytarzu. Ciarki przechodzą po plecach. I pomyśleć, iż bożyszcze Tuleya cztery lata tłamsił w sobie te straszliwe ludzkie dramaty, to bezprawie, niegodziwości. Sumienie mu się burzyło, mimo to badał sprawę doktora G. Mało tego, na bazie owego barbarzyństwa wydał wyrok, skazał człowieka. I dopiero po tym wszystkim dał upust swojej sprawiedliwości. Przejmujące katharsis, którego doznał podczas ogłaszania uzasadnienia wyroku, da się porównać jedynie do łez posłanki Beaty Sawickiej. Bez wątpienia te dwa występy, sędziego i specjalistki od kręcenia lodów, łączy zarówno szczerość intencji, jak i troska o dobro publiczne. Odrzucając ironię, trzeba przyznać, iż w jednym Tuleya ma rację. Porównanie z czasami stalinowskimi ma w rzeczy samej pewne uzasadnienie. Sęk w tym, iż pasuje ono do owego przedstawiciela Temidy, a nie CBA. To właśnie w epoce przywołanej przez słynnego od kilku dni Tuleyę interes polityczny wyznaczał wyrok. „Trafna ocena polityczna w podejściu do rozpoznawanych spraw” – oto początek jednej z opinii, jaką przełożeni wystawili gwieździe stalinowskiego wymiaru sprawiedliwości sędziemu Janowi Hryckowianowi. To ten, który skazał na śmierć m.in. rtm. Witolda Pileckiego, ale i 15 innych osób. Inny wielki orzekający w tamtych latach, Mieczysław Widaj, mówił z kolei o „politycznej ocenie dowodów”. Bez wątpienia właśnie ona pomogła mu wydać wielokrotny wyrok śmierci na mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”. Nie porównuję sędziego Tuleyi do tych stalinowskich morderców. To jedynie przypomnienie dobrze znanej prawdy – kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Warto mieć ją w tyle głowy, wygłaszając płomienne mowy sędziowskie, bo jest nieporównanie lepszym drogowskazem niż najbardziej „trafna ocena polityczna w podejściu do rozpoznawanych spraw”.     

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska-Hejke