Jak komisje śledcze zdemaskowały głupotę polityków od ośmiu gwiazdek Czytaj więcej w GP!

Hołd Moskiewski

Pogrywanie losem Polaków na Wschodzie, marnowanie ich potencjału lub po prostu wpychanie polskich mediów w rosyjską orbitę wpływów – oto jak w praktyce wyglądają efekty pracy ministerstwa pod wodzą Radosława Sikorskiego.

Pogrywanie losem Polaków na Wschodzie, marnowanie ich potencjału lub po prostu wpychanie polskich mediów w rosyjską orbitę wpływów – oto jak w praktyce wyglądają efekty pracy ministerstwa pod wodzą Radosława Sikorskiego. Przypomnijmy, iż miesiące temu szef MSZ doprowadził do zniszczenia dotychczasowego systemu finansowania przedsięwzięć – choćby medialnych – Polaków mieszkających za naszą wschodnią granicą. Wydawało się wówczas, że gorzej być już nie może. Polskie media znalazły się na granicy bankructwa, dziennikarze niekiedy własnym majątkiem ratowali je przed upadkiem. Dziś jest już jasne, że siły destrukcyjne drzemiące w resorcie Sikorskiego zdają się być wprost niewyczerpane. Polacy na Wschodzie mogą być pewni jedynie tego, iż dzisiejsze władze RP traktują ich przedmiotowo – najczęściej jak ciążący balast – i nie są zainteresowane wzmacnianiem ich potencjału. Silne polskie media na Ukrainie, Białorusi czy Litwie to coś znacznie większego niż sentymentalny kontakt naszych rodaków z macierzą. To przede wszystkim szansa na polski głos w debatach publicznych tych krajów, a w przypadku Białorusi, jakakolwiek debata publiczna. Pozbawiając nas tych możliwości, minister Sikorski musi mieć świadomość, że toruje drogę rosyjskiej dyplomacji. To nie przepowiednie, lecz fakty. Gdy głuchy na wszelkie argumenty i błagania MSZ dobijał wstrzymywaniem dofinansowania najpoważniejszy polski tytuł prasowy na Ukrainie „Kurier Galicyjski”, do drzwi jego redakcji zapukali rosyjscy biznesmeni. Zaoferowali pieniądze, gwarantowali nawet polski charakter pisma, stawiali tylko jeden warunek – kontrola nad linią polityczną gazety. To nie tajne informacje. Groźba przejęcia „Kuriera” przez Rosjan była tematem rozmowy na posiedzeniu sejmowej komisji łączności z Polakami. „Kurier Galicyjski” jest sprzedawany w kioskach całej Zachodniej Ukrainy, ma portal internetowy i ogólnoukraińską sieć korespondentów. Nie ma wątpliwości, że w rękach rosyjskiego MSZ mógłby być bardzo skutecznym narzędziem manipulowania Polakami na Ukrainie. Zresztą „Kurier” nie był jedyną gazetą, którą Moskwa chciała pozyskać. Podobną propozycję otrzymała redakcja „Monitora Wołyńskiego”, jedynej polskiej gazety w tej części Ukrainy, obejmującej zasięgiem Łuck, Równe i Krzemieniec. Trudno doprawdy wytłumaczyć wpychanie polskich mediów na Wschodzie w orbitę rosyjskich wpływów jedynie wyjątkową krótkowzrocznością dzisiejszego włodarza polskiej dyplomacji. Ten aspekt jego aktywności dziwnym trafem idealnie współgra zarówno z przedsmoleńską współpracą z Moskwą, jak i z koncepcjami wypracowywanymi dziś w kancelarii Bronisława Komorowskiego. Hołdy składane Moskwie, choć czasami mniej w Polsce dostrzegalne od tych berlińskich, mają już dziś ogromną cenę. Polacy na Wschodzie zaczęli już ją płacić.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska-Hejke