Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Lekcja ze Stanów Zjednoczonych

Przy okazji wizyty prezydenta USA Donalda Trumpa w Polsce wiele mówiono o geopolityce, obronności, handlu międzynarodowym.

Przy okazji wizyty prezydenta USA Donalda Trumpa w Polsce wiele mówiono o geopolityce, obronności, handlu międzynarodowym. A przecież wypadałoby naszych amerykańskich gości zapytać i o to, jak udało się im przez dekady rozwoju zorganizować kilka naprawdę świetnych instytucji.

Instytucji, które przyczyniły się do rozwoju technologii informatycznych i bez których nie sposób wyobrazić sobie dzisiejszego świata – zarówno w jego konsumpcyjno-popkulturowym wydaniu, jak i na gruncie technologii kosmicznych, militarnych czy rynkowych. Myślę choćby o północnoamerykańskiej Agencji Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności, Programie Innowacyjno-Badawczym dla Małych Przedsiębiorstw, programie dla leków sierocych (używanych w przypadku chorób rzadkich) i Narodowej Inicjatywie na rzecz Nanotechnologii.

Dadzą nam przykład USA?

W 2016 r. na naszym rynku ukazała się głośna książka „Przedsiębiorcze państwo. Obalić mit o relacji sektora publicznego i prywatnego” autorstwa Mariany Mazzucato, ekonomistki z Uniwersytetu w Sussex. Co znamienne, wstęp do polskojęzycznego wydania pracy napisał wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki. Nie bez powodu. O ile wieloletnią politykę liberalno-nadwiślańskiego establishmentu najlepiej podsumowywało słynne zdanie Tadeusza Syryjczyka, ministra przemysłu w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, że „najlepsza polityka przemysłowa państwa to brak polityki przemysłowej”, o tyle dziś nikt szanujący własną pozycję polityczną nie pozwoliłby sobie na tak skandaliczną wypowiedź. Po trzech dekadach III Rzeczypospolitej przychodzi nam snuć dość smutne refleksje o tym, czego wyrzekliśmy się zbyt łatwo, przechodząc z realnego socjalizmu do realnego kapitalizmu.

Wicepremier Morawiecki zaczyna swój wstęp mocno:

„Książka Mazzucato to wyzwanie rzucone obiegowym prawdom, które – będąc głęboko zakorzenione w wielu dyskusjach naukowych, politycznych czy gospodarczych – funkcjonują jako aksjomaty. Tymczasem »Przedsiębiorcze państwo« powinni przeczytać wszyscy, którzy chcą uczciwie podejść do roli państwa w rozwoju gospodarczym. […] Architekci transformacji polskiej gospodarki nie ufali państwu, a wolny rynek był dla nich odpowiedzią na każde fundamentalne pytanie. Dlatego w przeciwieństwie do 1918 roku, w 1989 roku radość z odzyskania państwa nie była dla Polaków już tak wielka. I choć było to historycznie uzasadnione, nie pomagało jednak w tworzeniu nowoczesnych instytucji i prowadzeniu rozwojowych polityk publicznych. […] Paradoksalnie to właśnie Stany Zjednoczone, czyli kraj uważany za ojczyznę wolnego rynku, są być może najlepszym przykładem państwa, które prowadzi prorozwojową politykę przemysłową, na której w ostateczności korzystają firmy prywatne i cała gospodarka”.


Steve Jobs i pieniądze podatników

Przyjrzyjmy się bliżej kluczowemu rozdziałowi książki prof. Mariany Mazzucato zatytułowanemu „Państwowe korzenie iPhone’a”. Jedna z najważniejszych dziś na świecie ekonomistek przypomina, że to ogromne inwestycje finansowo-logistyczne koordynowane przez duże amerykańskie agencje rządowe zaowocowały technologiami, dzięki którym możliwe stały się sztandarowe produkty Steve’a Jobsa: iPhone czy iPad. O czym mowa? Po pierwsze, o bezpośrednich inwestycjach typu equity na wczesnym etapie rozwoju. W pewnym skrócie: Agencja ds. Małych Przedsiębiorstw wsparła Apple’a, gdy wchodził na giełdę w 1980 r., 500 tys. dol. jako inwestycją kapitałową. Po drugie: Apple miał dostęp do technologii, które pojawiły się dzięki państwowym programom badawczym, projektom wojskowym i zamówieniom publicznym albo zostały opracowane przez państwowe instytucje badawcze, finansowane ze środków stanowych lub federalnych. Po trzecie: to amerykańskie instytucje, a mówiąc wprost tamtejsza biurokracja wypracowywała strategie podatkowe, handlowe i technologiczne, których zamierzeniem wprost była pomoc dla firm z Doliny Krzemowej. To pozwalało im sprawnie funkcjonować nawet jeżeli przeróżne globalne zawirowania gospodarcze i polityczne groziły im przegraną w wyścigu na światowym rynku.

Jednym z potężniejszych czynników rozwoju amerykańskiej technologii informatycznej było partnerstwo publiczno-prywatne. W Polsce przez lata uznawane za potężne źródło nadużyć i marnotrawstwa środków, w USA sprawnie połączyło rynek i państwo w kreatywnej współpracy. W laboratoriach świetnie rozpoznawalnych dziś marek, takich jak AT&T, Xerox PARC, Bell Labs, a także ośrodkach Agencji Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności (DARPA), pracowano nad zastosowaniem krzemu w produkcji półprzewodników, co umożliwiło w końcu masową produkcję tanich komputerów osobistych. To państwowe projekty i środki publiczne w znacznej mierze stały za rozwojem procesorów i mikroprocesorów, pamięci dynamicznej, napędu dysku twardego, wyświetlacza ciekłokrystalicznego, akumulatora litowo-polimerowego i litowo-jonowego, technologii cyfrowego przetwarzania sygnału, internetu, protokołów przesyłania dokumentów hipertekstowych, technologii i sieci komórkowej. A na tym przecież nie koniec...

Biznes i polityka

Dominika Wielowieyska, dziennikarka „Gazety Wyborczej” i TOK FM, znana z naiwnie lumpenliberalnych poglądów gospodarczych, w jednym z komentarzy do wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Polsce stwierdziła: „Duża część przemówienia prezydenta Trumpa to zachęty
do kupowania różnych rzeczy od USA. Zachowywał się jak komiwojażer”
. Cóż, łączenie polityki z biznesem nie jest niczym niezwykłym w kapitalistycznym świecie. W kontekście niniejszego felietonu warto zacytować znamienne zdania prof. Mazzucato z „Przedsiębiorczego państwa”:

„Rząd amerykański [...] odegrał również ważną rolę w ochronie »własności intelektualnej« firm takich jak Apple i zapewnił im ochronę przed innymi formami pogwałcenia praw handlowych. Rząd federalny aktywnie walczył w imieniu firm w rodzaju Apple, by umożliwić im zapewnienie sobie dostępu do globalnego rynku konsumenckiego; jest też ważnym partnerem tych firm w działaniach na rzecz zdobycia i utrzymania przewagi konkurencyjnej na rynku światowym. Choć korporacje zarejestrowane w USA określają siebie jako byty ponadnarodowe, przekraczające granice państw, Waszyngton to pierwsze miejsce, ku któremu się zwracają, gdy na globalnym rynku mają miejsce konflikty”.


Strategie instytucjonalno-prywatne, które wnikliwie analizuje badaczka, godzą w głupiutkie intelektualnie, naiwne albo cyniczne mity gospodarcze, jakimi częstowano polskie społeczeństwo od początku transformacji. Stany Zjednoczone od wielu dekad, nieraz zresztą pod pretekstem wolnego handlu, prowadziły twardą politykę interwencjonizmu gospodarczego. I nic się tutaj nie zmieni – czas wyciągnąć z tego wielorakie wnioski także nad Wisłą. W trakcie wizyty Donalda Trumpa w Polsce dobrze było widać, że nawet gdy głosił pochwałę wolnorynkowych mechanizmów ekonomicznych, nie zapominał, że jest reprezentantem amerykańskich interesów gospodarczych. I że jest głową państwa, w którym gra się na wielu fortepianach, żeby wyciągnąć wymierne korzyści dyplomatyczne, gospodarcze, geopolityczne. Skonfrontujmy to wszystko z przywołanymi już słowami Tadeusza Syryjczyka, prominentnej postaci rządów Mazowieckiego, Hanny Suchockiej, Jerzego Buzka, jednego z liderów Unii Wolności, jednej z najbardziej szkodliwej politycznie formacji w dziejach III RP, a zobaczymy cywilizacyjną przepaść. Zbyt długo byliśmy po jej złej stronie.

Stany Zjednoczone są o wiele mniej oczywistym krajem, niż to się nam na ogół wydaje. Ich realna ekonomiczna lokalna i globalna gra jest najlepszym tego przykładem.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Stany Zjednoczone

Krzysztof Wołodźko