"Mamy do czynienia z rakietą manewrującą, najprawdopodobniej był to pocisk Ch-101, czyli ktoś zaplanował taki tor przelotu tej rakiety. Trzeba mówić o celowym działaniu, a nie przypadkowym incydencie, kiedy rakieta zbacza z kursu, co się zdarza" - tak Marek Budzisz ocenił w Telewizji Republika przelot rosyjskiej rakiety nad Polską. W jego ocenie, incydent jest niezwykle groźny.
Wczoraj przed godz. 11:00 Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że w godzinach porannych w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne. O rakiecie dużo wcześniej, jako pierwsza, poinformowała Telewizja Republika.
Marek Budzisz, analityk bezpieczeństwa narodowego, dziś w Telewizji Republika wyjaśniał, z jakiego powodu jest to istotny incydent. - Mamy do czynienia z rakietą manewrującą, najprawdopodobniej był to pocisk Ch-101, czyli ktoś zaplanował taki tor przelotu tej rakiety. Trzeba mówić o celowym działaniu, a nie przypadkowym incydencie, kiedy rakieta zbacza z kursu, co się zdarza - wskazał w rozmowie z Michałem Rachoniem.
Rosjanie w sposób celowy tak zaprojektowali tor lotu rakiety, żeby znalazła się w przestrzeni powietrznej państwa NATO-wskiego, jakim jest Polska
W ocenie analityka, termin tej prowokacji jest nieprzypadkowy, bo do końca listopada "pod Zamościem funkcjonowała bateria niemieckich Patriotów, która została wycofana". Budzisz stwierdził, że Rosjanie taką akcją chcieli pokazać, że "mogą przekraczać kolejne bariery". Ale jest też inne niebezpieczeństwo.
Ten pocisk Ch-101 ma swoją bliźniaczą wersję Ch-102, która różni się tym, że może być na nim zamontowana głowica nuklearna. Nie sposób ocenić, w jaką głowicę uzbrojony jest pocisk, ale w tym przypadku wydaje się, że nie mogliśmy mieć do końca pewności, trzeba zakładać, że mógł być to sposób testowania straszaka nuklearnego.