Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Pies Kryzys

Przed końcem roku była pora, by podsumowywać zdarzenia, które wywarły wpływ na nasze losy, czyli głównie biadolić nad plagą covidową, teraz więc trzeba się zająć naszą nader mgliście się rysującą, choć nieodległą przyszłością. Ponieważ w związku z 100. rocznicą urodzin Stanisława Lema uchwałą Sejmu RP rok 2021 będzie rokiem tego wielkiego pisarza, możemy się pokusić o stworzenie jego wzorem własnej fantastyki i futurologii w odniesieniu do geopolityki.

Lem w odróżnieniu od większości twórców science fiction swojej epoki był wielce sceptycznie nastawiony do gigantycznego i przerastającego możliwości percepcyjne człowieka skoku technologicznego. Sam komputerem posługiwał się oszczędnie, a pisał do końca życia na starej maszynie do pisania. Przyszłość ludzkości rysowała mu się dość ponuro, co widać w powieści „Powrót z gwiazd” z 1961 r. W skrócie: gdy załoga statku kosmicznego „Prometeusz” wraca po 10 latach czasu pokładowego z wyprawy, okazuje się, że na Ziemi upłynęło już 127 lat, a ludzkość została całkowicie odmieniona wskutek niewiarygodnego postępu technologicznego: panuje kult młodości i przedłużania życia poprzez operacje odmładzające, a dzięki stosowaniu betryzacji, zabiegu chemicznego na mózgu wykonywanego w dzieciństwie, eliminuje się wszelkie agresywne instynkty.

Nie biadolić i brać przykład z przodków

Gdy się patrzy na miotające się po naszych ulicach, niechcące rodzić dziewuchy i niebinarnych osobników w rurkach, widać, że niewiele nam już do tego ideału z powieści Lema brakowało, a tu – plaga! Założywszy optymistycznie, że pandemiczny lockdown skończy się wcześniej, niż sam wykończy gospodarkę, trzeba też realistycznie przyjąć, że sukces wychodzenia z jego rujnujących skutków nie będzie zależał od wspomnianych wyżej lemingów o horyzontach umysłowych korpoludka. To dorośli, odpowiedzialni ludzie zadecydują, jakie trzeba podjąć działania, byśmy nie tylko wyszli z tej opresji jak najmniej poobijani, ale wykorzystali też częstokroć marnowane zdolności Polaków do działań niestandardowych w celu wyskoczenia z kryzysu szybciej i lepiej niż inne narody.

Przede wszystkim należy przestać jęczeć o jakimś kataklizmie – brzmi to wręcz bluźnierczo, gdy się porówna obecną sytuację Polski do tej sprzed równo 100 lat. W 1921 r. kraj wyrwał się spod ponadwiekowej niewoli zrujnowany wojną światową i najazdem bolszewickim, ze zdewastowanym przemysłem i rolnictwem, z wrogimi sąsiadami na wszystkich granicach, za chwilę miał się spotkać z wojną celną ze strony niby-pokonanych Niemiec oraz nieustającą dywersją komunistyczną sowieckiej Rosji – a dał sobie radę!
Nie idealizując II RP, trzeba stwierdzić pewne fakty: mimo braku jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz dzięki perspektywicznemu spojrzeniu rządzących udało się w niewiarygodnie szybkim tempie dokonać potężnego skoku cywilizacyjnego. Przekształcenie rybackiej wioski Gdynia w wielki i konkurencyjny port morski, zbudowanie od podstaw Centralnego Okręgu Przemysłowego, czyli także własnego przemysłu zbrojeniowego, zintegrowanie trzech różnych systemów kolejowych odziedziczonych po zaborcach, stworzenie własnej floty transatlantyckiej – wszystko to sprawiło, że polskie państwo przetrwało, i wszystko wskazywało na to, że będzie się rozwijało równie intensywnie. Kres tej niewygodnej konkurencji położyły dopiero zmowa wrogich nam sąsiadów i zbrojna napaść.

Postawić na gospodarkę i inwestycje

Dziś to ostatnie – mimo ożywienia rosyjsko-niemieckiej współpracy – nam nie grozi, zatem trzeba się skoncentrować na ekonomice, by wyskoczyć z trzęsawiska po pandemii szybciej niż inni i zająć w naszym regionie Europy czołowe miejsce. Ubiegły rok ostatecznie pokazał, że przygnieciona brzemieniem ideologicznych nonsensów Unia Europejska jest dla swoich członków częściej balastem niż sprzymierzeńcem, nie jest w stanie reagować sprawnie na żadne zagrożenia, od inwazji islamistycznej po pandemię i wzrost dominacji Chin. Wcale nie jest też pewne, że trafią do nas wynegocjowane miliardy euro na walkę ze skutkami kryzysu, więc trzeba przestać na nie liczyć i planować swoje działania, opierając się na własnych zdolnościach. Tak jak w dwudziestoleciu międzywojennym, kołem napędowym skoku technologicznego mogą się stać uruchamiane na skalę państwową wielkie inwestycje technologiczne, oparte nie na wątpliwych dotacjach unijnych, ale czysto biznesowych kontaktach z całym światem.

Przykładem wzorcowym powinna tu się stać budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego w sercu Polski. Jak wiadomo, projektowaniem tej supernowoczesnej infrastruktury zajmie się znana na świecie firma z Korei Południowej. Samo założenie zaś nie dotyczy po prostu zbudowania nowego lotniska o większej od ledwie dyszącego Okęcia przepustowości, ale wykonania gigantycznej pracy na terenie całego kraju, przypominającej wspomniane zintegrowanie dróg żelaznych po 1918 r. Położony nieopodal stolicy CPK stanie się bowiem zaiste sercem nowego krwiobiegu komunikacyjnego, tworzonego równolegle z jego budową, zwłaszcza na terenach dyskryminowanej zarówno przez komunistów, jak i „liberałów” Polski Wschodniej.
Nie sposób przecenić znaczenia tak ogromnej inwestycji w sytuacji nieuchronnej fali bankructw i rosnącego bezrobocia po lockdownach. Tylko szybkie uruchomienie tego przedsięwzięcia może spowodować powstawanie nowych firm i miejsc pracy. Rządząca Zjednoczona Prawica musi przy tym mieć stale przed oczyma, jak podobna szansa dla małych i średnich firm budowlanych przy okazji budowy sieci autostrad została pokazowo zmarnowana i że doprowadziła do ich ruiny wskutek grabieżczych działań postkomunistycznych układów. Dziś należące dzięki łaskawości pana Sławka N. do różnych Kulczyków polskie autostrady porażają nie komfortem jazdy, ale bezecnymi cenami za korzystanie z nich, a obiecane przez PO 10 lat temu obwodnice buduje dopiero dzisiejsza administracja. Aferka z przepychaniem do szczepień poza kolejką swoich kolesiów z poprzednich układów jest tylko symbolem kastowej mentalności pieszczochów III RP, którą musimy bezwzględnie trzebić wszędzie, zwłaszcza w sferze ekonomii.

Zadbać o polskiego przedsiębiorcę

W latach 90. z bliska mogłem obserwować, jak przyrodzona Polakom przedsiębiorczość burzliwie się rozwijała, a potem została brutalnie zniszczona, gdy zagroziła interesom ferajny. Nasz sąsiad z Kamionka rzucił jakąś robotę na państwowym i zaczął przygodę z handlem wyposażony w łóżko polowe, po paru latach urzędował już w tzw. szczęce pod Pałacem Kultury, a jeszcze trochę później miał już porządne stoisko w halach handlowych przy Marszałkowskiej, które z użyciem postesbeckich firm „ochroniarskich” zlikwidowała siłą niesławnej pamięci prezydent Warszawy. Zanim nastał ten boom, wyciszony przez nieznoszący konkurencji układ pookrągłostołowy, jednym z nielicznych przejawów prywatnej inicjatywy handlowej w Warszawie były pawilony na tejże Marszałkowskiej.

Przechodząc tam z żoną pod koniec lat 80., gdy degrengoladę systemu symbolizowaną kartkami na wszystko widać było wszędzie, dojrzeliśmy w witrynie gipsową figurkę jakiegoś nieforemnego stwora, która na podstawce miała napis: „pies Kryzys”. Nie pamiętam, ile to paskudztwo kosztowało, ale po dziś dzień plujemy sobie w brodę, że go nie kupiliśmy! Był to bowiem krzyk rozpaczy, ale i optymizmu skrępowanego komuną polskiego przedsiębiorcy – z tego, co miał, wyprodukował, co mógł, i szukał klienta. I prawie znalazł! Oby dziś wychodzące z kryzysu polskie państwo zaoferowało mu znacznie lepsze pole do popisu. A ponieważ rok 2021 Sejm RP ogłosił także Rokiem Cypriana Kamila Norwida, skromnie podrzucam pomysł nazwania CPK imieniem niedocenianego czwartego wieszcza i mam już zapożyczone z jego wiersza świetne hasło reklamowe dla tego gigantycznego przedsięwzięcia: „A wszystko stoi – i leci”.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Jerzy Lubach