Zawetowanie przez Rosję rezolucji Organizacji Narodów Zjednoczonych, która zakładała powstanie międzynarodowego trybunału mającego zająć się zestrzeleniem w lipcu ub.r. malezyjskiego boeinga, wywołało gwałtowną reakcję już na sali obrad Rady Bezpieczeństwa ONZ. Najostrzej wypowiadali się przedstawiciele USA, Malezji i Australii. Wyrazicielką nastrojów panujących wśród Australijczyków była minister spraw zagranicznych tego kraju Julie Bishop, według której rosyjskie weto to „afront dla pamięci 298 ofiar lotu MH17, ich rodzin i przyjaciół”.
Przedstawicielkę rządu w Canberze wsparli liderzy australijskiej opozycji Bill Shorten i Tanya Plibersek, według których „rosyjskie działania świadczą o braku szacunku dla rodzin i przyjaciół ludzi zabitych w wyniku tej tragedii. Oni przeżyli niewyobrażalny smutek i zbyt długo czekali na odpowiedzi”. – Jeśli Rosja nie ma nic do ukrycia, nie powinna wetować rezolucji – stwierdzili politycy.
Amerykański „Forbes” zamieszcza komentarz, którego tytuł nie pozostawia wątpliwości – „Rosyjskie weto to przyznanie się do winy”. „Według przecieków (ze śledztwa zleconego przez Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych, IATA) boeing 777 w rejsie MH17 został zestrzelony przez rakietę ziemia–powietrze wystrzeloną z rosyjskiego kompleksu Buk, dostarczonego na wschodnią Ukrainę z Rosji i obsługiwanego najprawdopodobniej przez rosyjskich wojskowych. Putin nałożył weto na utworzenie trybunału, bo wiedział, że proces obnaży rolę Rosji w tragedii lotu MH17” – czytamy w tygodniku.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama