Craig zagrał Jamesa Bonda w pięciu filmach, na stałe zapisując się w historii serii. Choć rola przyniosła mu globalną popularność, z czasem zaczęła ciążyć. Aktor wprost przyznaje, że przez lata miał opory przed przyjmowaniem propozycji odbiegających od wizerunku agenta MI6.
– „Myślę, że zaczęłam uwalniać się od wszelkich konwenansów. Nie odrzucam propozycji, co do których wcześniej podchodziłem z pewną dozą nieufności. Kiedy w moim życiu rozgrywała się przygoda z Bondem, zestawienie tej kreacji z inną rolą czasami wydawało mi się kłopotliwe”
– powiedział w rozmowie z magazynem „Radio Times”.
Po pożegnaniu z bondowskim smokingiem Craig postawił na role odważniejsze i bardziej różnorodne. Jak sam podkreśla, paradoksalnie pracuje dziś intensywniej niż w czasie największej popularności, ale daje mu to znacznie większą satysfakcję.
– „Pracuję ciężej niż kiedykolwiek, ale też cieszę się tym bardziej niż kiedykolwiek. Mogę robić naprawdę ciekawe, różnorodne rzeczy”
– zaznaczył.
Jednym z najbardziej wyrazistych etapów tej „nowej” kariery jest rola detektywa Benoita Blanca w serii Na noże. Trzecia część cyklu – "Żywy czy martwy" – niedawno trafiła na Netfliksa i po raz kolejny udowodniła, że Craig świetnie odnajduje się poza światem szpiegów i pościgów.
Równolegle aktor sięga po projekty bardziej artystyczne. W filmie "Queer" w reżyserii Luca Guadagnino wciela się w postać Williama Lee – rolę daleką od blockbusterowych schematów i bezpiecznych wyborów.
Kariera Daniela Craiga po Bondzie pokazuje, że „złota klatka” nie musi być wyrokiem. Aktor świadomie z niej wyszedł – i dziś wyraźnie daje do zrozumienia, że dopiero teraz w pełni korzysta z aktorskiej wolności.