Gdy rano 24 lutego dowiedzieliśmy się, że wybuchła wojna u naszych sąsiadów na Ukrainie – wszyscy zamarli. Strach o dzieci zaczął powodować paraliżujący stres. Czy mówić dzieciom co się dzieje na świecie, czy to zrozumieją. Jeśli sami z nimi nie będziemy rozmawiać zrobią to za nas inne dzieci. Powiedzą, wytłumaczą i nastraszą. Jakich słów użyć i jaką postawę przyjąć, żeby dziecko nie zamknęło się w sobie? Jak rozmawiać z nim o wojnie?
Dzieci są małymi, bardzo mądrymi istotami. Często rozumieją więcej niż nam się wydaje. Każdą rzecz czy sprawę przeżywają tak samo mocno jak dorośli jednak w zależności od poziomu rozwoju i komunikacji, nie zawsze są w stanie wyrazić tego słowami, a czasami nie mówią w ogóle.
Powstaje w nas pytanie, czy dziecko nie mówiąc o wojnie lub o nią nie pytając, to czy o niej nie myśli lub czy o niej wie? Odpowiedź jest prosta. Dziecko myśli o niej i wie, że jest obok nas. Jeżeli dziecko chodzi do przedszkola, korzysta z Internetu, jeździ komunikacją miejską, nie ma możliwości, żeby ominęły je informacje o tym, co się dzieje w Ukrainie.
Nie ma gotowego scenariusza na rozmowy z dziećmi o wojnie. Żeby zacząć temat, sprawdzi się metoda prób i błędów. Żeby jednak takową zastosować, należy przede wszystkim poznać swoje dziecko. Wtedy dzięki intuicji, wyczujemy, kiedy i co możemy powiedzieć, a kiedy potrzeba będzie więcej czasu, uważności lub obecności.
Podczas podróży samolotem to najpierw rodzic powinien ochronić siebie i włożyć maskę tlenową – dopiero wtedy jest w stanie uratować dziecko. To samo dotyczy świata emocji. W pierwszej kolejności powinniśmy o nie zadbać sami, żeby stać się wspierającymi opiekunami naszych dzieci.
Pamiętajmy o tym, że każde dziecko jest inne i będzie gotowe na rozmowę o wojnie w innym momencie. Pierwsza rozmowa nie powinna być długa i obszerna w szczegóły.
Przede wszystkim należy obserwować dziecko i sygnały, które nam wysyła np. podczas zabawy, przez którą się komunikuje.
Gdy widzimy, że ustawione na podłodze tory, kolejka i stacje, wysadzane są przez bomby i ulegają zniszczeniu, a w zwykłym lesie stoją wojska, może to oznaczać, że dziecko ma potrzebę rozmowy. Oczywiście należy pamiętać o tym, że zabawy w wojnę pojawiają się od tak, również bez żadnego „drugiego dna”, a wręcz są rozwojowe, ćwiczą bowiem zdrową rywalizację. Gdy w wyobraźnię dzieci wkradają się jednak wizje katastroficzne o nalotach, śmierci i bombardowaniu, należy zareagować.
Warto na początku chęci rozmowy sprawdzić, ile dziecko już wie. Zaczynajmy od ogółu i przechodźmy powoli do detali. Kluczowa jest gotowość. Czasem można dołączyć do zabawy, żeby pokazać, że w świecie istnieje dobro i zło, nie tylko wojna. Wystarczy wprowadzić do gry pozytywnego bohatera bądź uratować kogoś, kto ucieka przed wrogiem. Wówczas dziecko zobaczy pewnego rodzaju równowagę. Świat jest bardzo złożony, to że widzimy dookoła zło, nie wyklucza tego, że możemy z innych powodów przeżywać radość.
Tego, czego nie wolno robić, to przenosić na dzieci naszych lęków, niepokoju czy bezradności. Najlepiej dyskutować o sytuacji jedynie w gronie dorosłych. To, co możemy przekazać dzieciom, to fakty, których bezwzględnie należy się trzymać.
Niektórzy rodzice w tym momencie na pewno myślą o całkowitej izolacji dziecka od doniesień medialnych, telewizji czy social media. Może to jednak doprowadzić do eskalacji wizji katastroficznych w jego wyobraźni, braku możliwości zadania pytań, na które tylko rodzic potrafi odpowiedzieć. Ponadto głównym źródłem informacji powinna być osoba dorosła, nie Internet. To rodzic najlepiej zna swoje dziecko, a nie wszystko, co pojawia się w sieci jest prawdziwe i powinno być uprzednio przeselekcjonowane.
Temat wojny czy pomocy humanitarnej jest bardzo ciężki. Rozpoczyna się wówczas wątek życia i śmierci. Dziecko, które jest bardzo delikatne i emocjonalne może bardzo ciężko to znieść sądząc, że stanie się krzywa jego np. rodzicom.
W takiej sytuacji należy wytłumaczyć na początku rozmów, kim są uchodźcy oraz na czym polega pomoc humanitarna. Z drugiej jednak strony, należy pamiętać o daniu sobie i dziecku czasu, tematy mogą być bowiem zbyt trudne.