Od szefa kuchni w najlepszych restauracjach ukraińskiego miasta Dniepr do ochotnika w okopach, który w polowych warunkach gotuje dla żołnierzy, nawet pod ostrzałem - taką drogę przeszedł 34-letni Ołeksandr, opisany w poniedziałek w reportażu agencji Ukrinform.
Ołeksandr już od dziecka marzył, by zostać kucharzem; w wieku ośmiu lat upiekł pierwsze w życiu ciasto - bananowy biszkopt - jako prezent dla mamy. Potem marzył o najlepszych restauracjach. W Dnieprze pracował w najbardziej znanych lokalach, przez ostatnie cztery lata jako szef kuchni.
Dziś przygotowuje jedzenie dla żołnierzy w kuchni polowej, która zupełnie nie przypomina restauracyjnej. Naczynia i noże kucharskie wciąż przepadają z powodu ciągłego przemieszczania się oddziału. Jest jednak coś, co Ołeksandr zachował z czasów, gdy był cywilem i co zawsze ma ze sobą - swój czarny kucharski fartuch. Zachował też zawodowe nawyki: w trosce o higienę używa podczas gotowania jednorazowych rękawiczek, a dania, choć przygotowywane w szybkim tempie, stara się układać ładnie na talerzach. Na froncie talerze są jednorazowe, bo mycie naczyń to luksus.
Do armii Ołeksandr trafił jako ochotnik. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę w lutym br., wysłał żonę z dziećmi za granicę - są w Niemczech - a sam zgłosił się do komisji wojskowej. "Przyszedłem i powiedziałem uczciwie, że bardzo się boję, ale chcę jakoś pomóc. Każdy człowiek powinien być na swoim miejscu, i ja mam swoje miejsce" - opowiada. Przez pierwsze dwa miesiące nie mówił żonie, że jest na froncie, by jej nie martwić, i teraz też nie wszystko jej opowiada.
Ołeksandr mówi, że nie miał żadnych trudności z przestawieniem się z kuchni restauracyjnej na wojskową, bo w ciągu 15-letniej kariery zdarzyło mu się gotować w różnych warunkach. Ukrinform wylicza potrawy, które kucharz z Dniepra gotuje dla swego oddziału. "Poniedziałek - solanka na mięsie, wtorek - zupa grochowa, środa - barszcz, czwartek - zupa z ryżem albo z kaszą gryczaną z grzybami. Na drugie - puree albo kasza, albo przysmaki w rodzaju placków ziemniaczanych" - przedstawia menu Ołeksandr.
Gdy wojna zostanie wygrana, Ołeksandr nie będzie przygotowywał świątecznego posiłku dla oddziału, ale od razu pojedzie do żony i dzieci, o czym z góry uprzedził towarzyszy. "Kiedy wojna się skończy, planuję wziąć przepustkę na miesiąc albo i na dwa i nie widzieć nikogo oprócz mojej rodziny" - zapowiada. Jego najstarsza córka Ewa ma 12 lat, syn Akim - osiem, a najmniejsza Złata - rok i trzy miesiące. Będąc ojcem trojga dzieci Ołeksandr mógł nie iść na wojnę, a wyjechać z rodziną, ale - jak tłumaczy - "jako człowiek nie mógł tak postąpić".
Ołeksandr z żoną nie zdążyli ochrzcić Złaty przed wybuchem wojny, choć wybrali już rodziców chrzestnych. Rodzina chciałaby to zrobić, jak tylko wojna się skończy. Ołeksandr w przyszłości planuje wrócić do pracy w restauracji. "Dyrektor obiecał, że moje miejsce będzie na mnie czekać" - mówi kucharz z Dniepra.