Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Lifestyle

Tylu wypadków w Beskidach nie było od lat

Ponad 1,5 tys. razy goprowcy wyruszali tej zimy na pomoc narciarzom w Beskidach. To częściej niż rok wcześniej. Jeśli ta tendencja się utrzyma, liczba wypadków będzie największa od wielu lat – podał naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR Jerzy Siodłak.

Autor: redakcja

- Większa liczba wypadków z pewnością wynika z faktu, że Beskidy odwiedza w tym roku znacznie więcej narciarzy. Wielu z nich, niestety, nie zna regulaminu zachowania się na stoku; "dziesięciu przykazań narciarskich". Gdybyśmy ich przestrzegali i przede wszystkim brali pod uwagę to, że na stoku nie jesteśmy sami, to zdarzeń byłoby o wiele mniej – powiedział Siodłak.

Szczególnie dużo pracy ratownicy GOPR mieli w weekendy podczas ferii, które właśnie się zakończyły. Tylko w minioną sobotę i niedzielę interweniowali blisko 80-krotnie.

Na trasach w beskidzkich ośrodkach narciarskich było tłoczno. W połączeniu z brawurą i lekkomyślnością, a nierzadko także z niewielkimi umiejętnościami narciarzy, to prosta droga do kontuzji.

- Źle dobierają trasy. Jeśli nie czujemy się za dobrze na nartach, to wybierajmy łatwiejsze trasy niebieskie, a nie czerwone, czy czarne. To ma ogromne znaczenie. Wiele osób nie przywiązuje do tego wagi, a potem zaczyna się "walka o życie" – dodał naczelnik beskidzkiego GOPR.

Dodał, że ratownicy oraz policjanci, którzy patrolują stoki, bardzo często byli świadkami szaleńczej brawury.

- Często narciarze nie zwalniają na przewężeniach, rozpychają się, nie zważają na dzieci. Brakuje im zwykłej kultury i życzliwości – powiedział Siodłak.

Goprowcy najczęściej udzielali pomocy przy drobnych urazach kończyn, jak skręcenia stawów. Zdarzały się złamania rąk lub nóg. Pomagali także poszkodowanym z urazami głowy, którzy stracili przytomność. Wśród nich był m.in. 12-latek. Doznał wstrząsu mózgu. Do szpitala zabrała go karetka.

Ratownicy trzykrotnie reanimowali narciarzy, u których wystąpiło zatrzymanie krążenia. Jednego z nich udało się uratować. Mężczyzna, który doznał zawału, przewrócił się na trasie w Szczyrku. Zaczęły go reanimować przypadkowe osoby. Akcję kontynuowali goprowcy.

- Po dwóch defibrylacjach mężczyzna odzyskał funkcje życiowe - napisali ratownicy z Hali Skrzyczeńskiej w raporcie.

Mężczyzna został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Bielsku-Białej.

Ratownicy GOPR interweniowali także 57 razy na szlakach górskich. Pod tą liczbą kryje się m.in. 17 wypraw poszukiwawczych.

Autor: redakcja

Źródło: PAP, niezalezna.pl